Polski Akcent #7: Mistrzostwo nie dla naszego trio, fumble recovery Cieśloka i pierwsze w życiu przyłożenie w Czechach

Ponownie poza granicami naszego kraju wiele działo się w kontekście przedstawicieli Polski. O mistrzostwo Ligi Beneluksu grało trzech naszych rodaków, Arkadiusz Cieślok po raz kolejny dobrze pokazał się w German Football League, Paweł Krusiec zanotował pierwszy w życiu touchdown, Łukasz Nielaba zrobił ważny krok w stronę play-offów , a trener Wojciech Andrzejczak awansował do finału rozgrywek juniorskich w Szwajcarii.

Finał BNL był niezwykle ciekawy. Limburg Shotguns świetnie rozpoczęli to spotkanie, wychodząc w pierwszej kwarcie na prowadzenie. Amsterdam Crusaders zdołali dość szybko odpowiedzieć, lecz wówczas belgijski klub, którego barwy reprezentują Oskar Skorzybót i Oskar Sardyga, a koordynatorem defensywy jest tam Klaudiusz Cholewiński, ponownie zapunktował. Prowadzenie 13:7 zostało jednak przez „Strzelby” roztrwonione. Jeszcze w pierwszej kwarcie ekipa ze stolicy Holandii ponownie zanotowała touchdown, a następne dwa kolejne. Do przerwy to Crusaders prowadzili zatem 28:13. Choć w trzeciej części Belgowie zmniejszyli straty, nie byli w stanie powrócić na prowadzenie. Ich najmniejsza strata w drugiej połowie była przy wyniku 31:26 dla zespołu z Amsterdamu. Ostatnie słowo należało jednak do Crusaders, którzy w końcówce zadali rywalom ostateczny cios, dopisując na swoje konto jeszcze siedem punktów. Niestety, polskich zawodników nie mieliśmy okazji często oglądać w starciu finałowym. Oskar Sardyga cały mecz spędził przy linii bocznej jako rezerwowy rozgrywający, a Oskar Skorzybót ze względu na nie do końca wyleczoną kontuzję, tylko chwilami pojawiał się na placu gry – Po finale czuję ogromny niedosyt. Myślę że finał był do wygrania ale to ekipa z Amsterdamu okazała się lepsza, zwłaszcza w końcówce meczu gdy nam odjechali. Grałem mało. Niestety jestem jeszcze w połowie zaplanowanej rehabilitacji, mianowicie naderwałem więzadła krzyżowe oraz mam problem z łąkotką, co uniemożliwiło mi granie w finale na 100%, więc nie mogłem sobie pozwolić na osłabianie drużyny, gdzie każdą próbę sprintu odczuwałem w kolanie. W sumie i tak cieszę się, że wyszedłem na boisko i zrobiłem „swoje” w tym czasie, gdyż dopiero dwa dni przed finałem manager Shotguns dostał informację od mojego doktora, że mam „zielone światło” na granie tym meczu – mówi nam Oskar Skorzybót.

Dla naszych rodaków był to ostatni występ w barwach Shotguns, którzy sobotnim starciem finałowym oficjalnie zakończyli sezon. Klaudiusz Cholewiński i Oskar Skorzybót otwarcie zapowiadają już, że w przyszłości zobaczymy ich w innych barwach. Polski defensive back ma szansę jeszcze w tym roku zagrać w lidze niemieckiej. Wszystko zależy jednak od tego, jak szybko uda mu się uporać z kontuzją kolana, bowiem przed nim teraz rehabilitacja – Cieszę się, że obejdzie się bez operacji i zabiegu. Dosłownie kamień spadł mi z serca. W każdym razie etap BNL uważam za zamknięty, teraz mam niecały miesiąc, aby postawić się na nogi i pokazać się w GFL – szczerze przyznaje Skorzybót.

W German Football League od początku rozgrywek dobrze prezentuje się natomiast były podopieczny Klaudiusza Cholewińskiego z Seahawks Gdynia, Arkadiusz Cieślok. Aktualny defensywny liniowy New Yorker Lions w ostatni weekend mógł świętować wysoki triumf ekipy z Brunszwiku, po raz kolejny notując efektowną akcję na niemieckich boiskach. „Lwy” poprawiły swój bilans, który przed sobotnim meczem wynosił 1 zwycięstwo i 2 remisy. Zadanie przed drużyną Arkadiusza Cieśloka i kontuzjowanego aktualnie Eryka Paszkiewicza było dość łatwe. Podopieczni Troya Tomlina mierzyli się bowiem z beniaminkiem GFL1 – Düsseldorf Panther, którzy rozgrywki rozpoczęli kompletem dwóch porażek. New Yorker Lions podołali roli faworyta, na przerwę schodząc z prowadzeniem 21:0. Drugą połowę znakomicie indywidualnie rozpoczął Cieślok, który skorzystał z fumble biegacza rywali i przechwycił zgubioną piłkę, przebiegając z nią jeszcze kilka jardów. Nasz rodak tym samym rozpoczął serię ofensywną swojego zespołu i już trzy akcje później, w polu punktowym zameldował się Emmanuel Abedi-Bawa. Dopiero przy wyniku 35:0, kiedy „Lwy” zaczęły już wystawiać rezerwowych, a na boisku nie było choćby Arkadiusza Cieśloka, drużyna z Düsseldorfu zdołała zanotować pierwszy touchdown. Ostatecznie pojedynek ten zakończył się pewnym triumfem NYL 48:13 – To był mecz must win, wygraliśmy wysoko, szkoda jedynie straconych punktów. Cieszy fakt, że nasza gra wygląda z meczu na mecz lepiej. Nie obyło się bez błędów, no ale tak to już jest. Rywal był słabszy, to fakt. Chcieliśmy ich zdominować i to się udało. Bardziej jednak chcieliśmy zagrać w końcu dobrze swój mecz, bo poprzednie nie do końca poszły po naszej myśli. Zagrali też zmiennicy i dobrze się pokazali. Ciężko pracujemy, żeby nasza gra wyglądała lepiej z tygodnia na tydzień i to wszystko się zazębia. Myślę, że z kolejnymi meczami będzie lepiej, choć nikt nie mówi, że będzie łatwo. Bo czekają nas ciężkie, fizyczne mecze – tłumaczy Arkadiusz Cieślok.

Na początku trzeciej kwarty starcia z Düsseldorf Panther Arkadiusz Cieślok popisał się fumble recovery


Polski MVP minionego sezonu PFL1 w barwach Bydgoszcz Archers w rozmowie z Halftime.pl ocenił także pod kątem indywidualnym swój występ przeciwko „Panterom” – Co do mojej osoby, zawsze może być lepiej. Dobrze mi się gra, jestem fizycznie przygotowany. Parę TFL, odzyskana piłka, szkoda, że sacka nie było. Presja była, ale brakowało trochę szczęścia. Ale gramy dalej i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej – podsumowuje Cieślok. W najbliższy weekend New Yorker Lions pauzują. 25 czerwca ekipa dwóch Polaków ponownie zmierzy się z Düsseldorf Panther, tym razem w starciu wyjazdowym.

W Niemczech smaku zwycięstwa nie zaznał jeszcze natomiast Adrian Gierczak. Nowy ofensywny liniowy Stuttgart Surge w ostatnią niedzielę konfrontował się z Panthers Wrocław w 2. kolejce European League of Football. Po dotkliwej porażce 9:38 z Barcelona Dragons na starcie rozgrywek gospodarze nie mogli być uważani za faworyta spotkania z ubiegłorocznymi półfinalistami ELF. Mecz w stolicy Badenii-Wirtembergii okazał się jednak niezwykle wyrównany. Na czwartą kwartę to futboliści ze Stuttgartu dzięki touchdownowi byłego zawodnika wrocławian, Benjamina Barnesa wyszli z prowadzeniem 19:15. Skuteczniejsi w ostatniej części byli jednak Panthers, którzy dwukrotnie cieszyli się z przyłożenia. Surge zapunktowali jeszcze na niecałe pół minuty przed upływem czasu i nie zdążyli wyszarpać przed własną publicznością zwycięstwa. Pojedynek ten zakończył się więc rezultatem 25:28. Polski klub okupił go ponadto urazami Justice’a Hansena i Williama Lloyda, którzy w najbliższy weekend nie będą w stanie pomóc „Panterom” w walce o triumf z aktualnym mistrzem ELF – Frankfurt Galaxy. Adrian Gierczak, stopniowo wprowadzany do składu ekipy ze Stuttgartu, przeciwko swoim rodakom wystąpił w trzech seriach ofensywnych. Co ciekawe, jedną z nich przez kontuzję podstawowego centra Surge, który mecz z Panthers okupił skręceniem kostki, rozegrał właśnie na środku linii ofensywnej, a dwa pozostałe jako prawy guard. Polak nie ukrywa rozczarowania drugą ligową porażką swojego zespołu, lecz cieszy się z obiecującej postawy niemieckiej ekipy – Nikt nawet nie dawał Surge cienia szansy, a pokazaliśmy że dalej możemy się liczyć w grupie i w walce o playoffy – komentuje Adrian Gierczak.

Mecz Stuttgart Surge z Panthers Wrocław zakończył się wygraną polskiego klubu zaledwie trzema punktami

Niezwykle ważne zwycięstwo w czeskiej Snapbacks Lidze zanotowali w miniony weekend natomiast Ostrava Steelers. „Stalowcy”, którzy w Bratysławie z tamtejszymi Monarchs musieli sobie radzić bez swojego amerykańskiego rozgrywającego oraz trenera głównego, triumfowali 17:14, robiąc tym samym niezwykle ważny krok w stronę gry w play-offach. Choć to gospodarze jako pierwsi cieszyli się z przyłożenia Tomáša Januschke, sekundy przed przerwą 21-letni rozgrywający Patrik Puchala stanął na wysokości zadania, posyłając celne podanie do Davida Manieckiego i pierwsza połowa zakończyła się remisem 7:7. W trzeciej kwarcie futboliści z Ostrawy zdołali zanotować kolejny touchdown, a także kluczowe dla losów tego meczu 29-jardowe kopnięcie z pola Jiříego Šimečki. Dzięki udanemu field goalowi, nawet przyłożenie „Monarchów” nie zdołało sprawić, że Steelers oddalą się od play-offów. Łukasz Nielaba mecz w stolicy Słowacji zakończył z jednym tacklem dzielonym ze swoim partnerem, kiedy udało im się zatrzymać rywala tuż przed polem punktowym „Stalowców”. W następnej próbie ekipa z Bratysławy zdołała jednak przebyć brakujący 1 jard i wówczas – w czwartej kwarcie – padł touchdown, po którym celne podwyższenie, jak się później okazało, ustaliło końcowy rezultat na 14:17. ISMM Ostrava Steelers mają jeszcze nawet szansę na zakończenie sezonu zasadniczego na trzecim miejscu w tabeli, co uchroni ich od półfinałowego starcia z Prague Lions. Aby tego dokonać, w ostatniej kolejce „Stalowcy” muszą wygrać przed własną publicznością z aktualnie trzecimi w tabeli Přerov Mammoths.

Pewni gry w play-offach z liderem po sezonie zasadniczym pewni są już natomiast przedstawiciele czeskiej 2. ligi – Třinec Sharks. Podopieczni polskiego trenera głównego Macieja Szczerby minimalnie ulegli bowiem w ostatniej kolejce ekipie Pardubice Stallions. Wynik tego spotkania otworzył Paweł Krusiec, dla którego było to nie tylko pierwsze przyłożenie w tym sezonie, ale także w całej przygodzie futbolowej. 18-latek na początku drugiej kwarty sfinalizował 37-jardową akcję podaniową, a piłkę posłał mu jego rodak, Mark Kwoka – Mam kilku Polaków w drużynie, którzy pomogli mi się zaaklimatyzować i zrozumieć na czym ten sport polega i jestem bardzo im za to wdzięczny. Także muszę podziękować swojemu kuzynowi Przemysławowi Kapci, który zachęcił mnie do spróbowania futbol amerykańskiego – powiedział w rozmowie z naszym portalem Paweł Krusiec. Niestety, mimo touchdownu młodego Polaka, Sharks nie utrzymali prowadzenia na długo. Jeszcze przed przerwą Stallions odpowiedzieli bowiem aż trzema przyłożeniami, czego ekipa z Trzyńca nie zdołała odrobić. Mimo, że w drugiej połowie punktowali już tylko podopieczni Macieja Szczerby, zabrakło im czterech punktów, by zrównać się dorobkiem z rywalami. W trzeciej kwarcie 30-jardowy field goal wykonał Dalibor Javorek, a w ostatniej odsłonie Mark Kwoka znowu posłał podanie na przyłożenie, tym razem do Petra Dudka. Podwyższenie okazało się nieudane i Třinec Sharks ostatecznie przegrali na zakończenie sezonu zasadniczego 16:20. W starciu tym prócz Kruśca i Kwoki wystąpił także Miłosz Adamski. Niestety dwaj pozostali Polacy – Przemysław Kapcia Jankowski i Szymon Lampart znowu musieli pauzować z powodu kontuzji.

Paweł Krusiec rozgrywa właśnie swój pierwszy w życiu sezon futbolowy. W miniony weekend udało mu się zanotować premierowe przyłożenie

Moje odczucia po meczu ze Stallions na pewno duża ekscytacja po swoim pierwszym przyłożeniu, który otworzył mecz. Oczywiście, że czuć niedosyt ponieważ, to my zaczęliśmy to starcie moim przyłożeniem, ale niestety mogliśmy zobaczyć, jak małe błędy mogą obrócić mecz na naszą niekorzyść – powiedział po niedzielnym meczu Paweł Krusiec. Sharks 25 czerwca rozpoczną rywalizację w play-offach 2. ligi. Ich półfinałowym rywalem będą Příbram Bobcats, którzy sezon zasadniczy skończyli na pierwszym miejscu w tabeli mając bilans 5-1. Zespół z Trzyńca w tym sezonie po dość wyrównanym starciu uległ tej drużynie 12:21 – Nasza szansa na finał jest duża. Ostatni mecz z Bobcats pokazał nam, że jesteśmy w stanie wygrać z nimi, jeśli tylko będą dobre bloki i wykończenie w polu przeciwnika – ocenia młody wide receiver z Polski.

Pechowo rozpoczął się tegoroczny sezon dla Bartosza Bednarczyka. Doświadczony ofensywny liniowy obecnego lidera fińskiej Vaahteraliigi, Kuopio Steelers, w obecnych rozgrywkach wystąpił tylko w 1. kolejce. Pod koniec maja, przed starciem z Helsinki Wolverines (15:0) Polak naderwał mięsień łydki. Naszego rodaka przez uraz wykluczył już udział w trzech spotkaniach, w tym także w tym ostatnim, wygranym 47:20 z Porvoo Butchers. Najlepszym zawodnikiem tego spotkania okazał się były rozgrywający Seahawks Gdynia, Joey Bradley, który popisał się czterema podaniami na przyłożenie. Skuteczność zagrań Amerykanina wyniosła w sobotę imponujące 88,9%. To spotkanie było zresztą pojedynkiem dwóch byłych quarterbacków polskich klubów, bowiem ofensywą „Rzeźników” dyrygował były gracz Lowlanders Białystok Brandon Gwinner. Aktualni mistrzowie Finlandii są po czterech rozegranych meczach niepokonanym liderem rozgrywek. W najbliższą sobotę Steelers zagrają z United Newland Crusaders, którzy przegrali wszystkie trzy swoje dotychczasowe mecze. Na pewno w starciu tym nie wystąpi jeszcze Bartosz Bednarczyk – Pewnie wrócę na mecz rewanżowy z Wolverines – zapowiada nasz rodak. Z „Rosomakami” ekipa z Kuopio zagra 2 lipca, zatem powrót Bednarczyka do pełnej sprawności zbliża się wielkimi krokami.

Kawał dobrej roboty w Szwajcarii ma za sobą Wojciech Andrzejczak. Polski defensywny koordynator pracujący w Bienna Jets, zarówno przy zespole seniorów, jak i juniorów, może się pochwalić efektowną serią zwycięstw z ekipą U-19 „Odrzutowców”. Młodzi futboliści z Biel w tym sezonie jeszcze nie przegrali, a dzięki efektownej wygranej 39:6 z Neuchâtel Knights, zapewnili sobie awans do meczu finałowego U19 Challenge, czyli drugiego poziomu juniorskiej rywalizacji. Zmierzą się tam z ubiegłorocznymi mistrzami na tym poziomie, Luzern Lions – Szwajcarzy bardzo poważnie podchodzą do szkolenia młodzieży. Prowadzenie sekcji juniorskiej U-19 jest wymogiem otrzymania przez klub licencji na udział w rozgrywkach seniorskich, które toczą się równolegle – wiosną. Co do potencjału zespołu, to część zawodników ma na swoim koncie bardzo solidne występy w rozgrywkach seniorskich, co dodaje tym zawodnikom pewności w grze. Równie ważne są dla nas aspekty wychowawcze, mamy w drużynie chłopaków, których rodzice przybyli do Szwajcarii z różnych części świata od Turcji, Albanii, przez Irak, Namibię, aż po Wietnam, także to taki „Futbolowy UNICEF”. O U19 Challenge Cup zagramy z obrońcami tytułu Luzern Lions. W pierwszym meczu wygraliśmy 22:18, ale jestem pewien, że będzie to zacięte spotkanie. Przystępujemy do tego meczu bez presji, zawodnicy muszą wyjść i zagrać najlepszy mecz w sezonie – o wynik jestem spokojny – mówi Wojciech Andrzejczak.

Przed trenerem Wojciechem Andrzejczakiem i ich młodymi podopiecznymi z Bienna Jets mecz o mistrzostwo rozgrywek juniorskich w Szwajcarii

Gorzej idzie w tym sezonie seniorom „Odrzutowców”, którzy aktualnie zajmują czwarte miejsce w tabeli drugiej ligi szwajcarskiej z bilansem 3 zwycięstw i 5 porażek. Andrzejczak zauważa jednak, że zespół ten z biegiem sezonu zanotował zauważalny postęp – Podczas naszej pierwszej rozmowy, a mieliśmy wtedy bilans 0-3 wspominałem, że przed tym sezonem znacząco odmłodziliśmy skład w seniorach, klub został oparty na lokalnych graczach. Od tamtej pory wygraliśmy 3 spotkania, w ostatnią niedzielę po zaciętym spotkaniu nieznacznie (7:10) ulegliśmy najlepszej ekipie w NLB, St. Gallen Bears. Widać w naszej grze progres, jednak z pewnością pozostaje niedosyt, ponieważ wszystkie nasze mecze były na styku. Kiedy tylko jest możliwość, stwarzamy naszym juniorom szansę na występ w rozgrywkach seniorskich. Już teraz kilku z nich ma spory wkład w grę zespołu oraz w budowanie kultury wygrywania – komentuje postawę drużyny seniorskiej koordynator defensywy Bienna Jets, Wojciech Andrzejczak.