Podsumowanie 4. kolejki PFL1

Zdjęcie: paczka prasowa Lowlanders Białystok

Jesteśmy na półmetku fazy zasadniczej w najwyższej klasie rozgrywkowej Polskiej Futbol Ligi. Po zaciętych spotkaniach czwartej kolejki wiemy tylko jedno: walka o awans do play-offów będzie trwała do samego końca. W grupie północnej Warsaw Eagles zasiedli na fotelu lidera, z którego zrzucili aktualnego mistrza kraju Lowlanders Białystok. Na południu Polski tabela została wywrócona do góry nogami. O układzie decydują starcia bezpośrednie. 
Grupa południowa 
Tychy Falcons — Kraków Kings 3:0 

Takiego spotkania w historii futbolu amerykańskiego w Polsce jeszcze nie było. Pojedynek w Tychach, zakończony rezultatem 0:0 w czasie regulaminowym, rozstrzygnięty został dopiero w dogrywce. O wyniku zadecydowały jedyne punkty zdobyte w meczu poprzez field goal w OT. Jest to pierwszy taki przypadek od początku rozgrywek w naszym kraju. Drugi, w którym zaledwie tylko jedno celne kopnięcie między słupki zagwarantowało zwycięstwo, po meczu Rybnik Thunders kontra Pretorians Skoczów z 2016 roku.

W sobotnie popołudnie na Falcons Field pogoda nie rozpieszczała. W strugach deszczu zawodnicy wybiegli na boisko. Kick-offem piłkę do gry wprowadzili gospodarze. Warunki atmosferyczne miały duży wpływ na przebieg spotkania. Już od pierwszych akcji śliska futbolówka sprawiała niemałe problemy obu stronom. W takich spotkaniach zazwyczaj pierwsze skrzypce grają formacje defensywne. Podobnie było też w tym przypadku. Przy posiadaniu Falcons piłka odbiła się od jednego z zawodników Kings i wpadła prosto w ręce #4 Dawida Magreana, któremu udało się ją przechwycić. Koordynatorzy ofensyw mocno stawiali na grę po ziemi tego dnia. Running backcy próbowali urywać kolejne jardy, ale linie obrony były dobrze przygotowane na taką taktykę. Pozamykane gapy blokowały biegaczy, którzy szybko byli powalani. Do szatni zespoły zeszły przy wyniku 0:0. 

Drugą połowę otworzyli Kings. Sytuacja na boisku była przez większą część bez zmian. Gra toczyła się głównie w okolicy środka boiska. Kolejne drive’y były zatrzymywane przez defensorów obu drużyn. Po stronie Falcons na linii wznowienia wyróżniali się #92 Mateusz Turalski, #94 Kamil Wysocki oraz #44 Jacek Wszół. Wiele tackle’i zaliczyli też zawodnicy z głębi pola tacy jak: #19 Keenan Kaluahine-Arroyo, #33 Konrad Darmochwała, #20 Kamil Kwiatkowski czy #2 Wojciech Simka. W Kraków Kings zauważani byli #99 Ksawery Tracz, #94 Patryk Jakubiec czy #55 Tomasz Wełna. W korpusie linebackerów i cornerbacków: #44 Mikołaj Narewski, #47 Filip Świechowicz, #25 Jarek Satkowski oraz #33 Andrii Shlikhutka. Zarządzający taktyką ataku próbowali co raz to nowych zagrywek, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Nie przyniosły one jednak skutku i mecz w czasie regulaminowym zakończył się wynikiem 0:0. Dogrywkę rozpoczęli Królowie, których posiadanie zostało zatrzymane. Odpowiedź Sokołów była bardziej skuteczna. Swoją serię zakończyli field goalem w wykonaniu #84 Krystiana Kowalczyka, dzięki czemu wygrali cały pojedynek. 

Spotkanie było bardzo wymagające. Znamy siłę Kraków Kings i wiedzieliśmy, czego możemy się po nich spodziewać. Obie drużyny w żadnym momencie meczu nie chciały odpuścić i starały się zagrać jak najlepiej. Mecz może nie był jednym z najbardziej efektywnych, jakie rozegraliśmy, ale jesteśmy mądrzejsi o to doświadczenie i z pewnością wyciągniemy z tego wnioski. Rozumiem, że mecz mógł nie powalać z nóg, ale wszystkie osoby hejtujące zapraszam na boisko, żeby zobaczyć, z czym trzeba się zmierzyć w trakcie spotkania. Tym bardziej z drużyną Kraków Kings, którzy grają bardzo dobrze. Są silni i doświadczeni, na boisku grają mądrze i strategicznie. Oczywiście wynik mógłby być lepszy, a mecz bogatszy w touchdowny, ale najważniejsze, że to my wyszliśmy z tego pojedynku zwycięsko. Zarówno linia ofensywna KK., jak i defensywna jest wymagająca. Obie drużyny zabarykadowały swoje pola punktowe i naprawdę atakujący mieli twardy orzech do zgryzienia. Hejt był, jest i będzie. Prawdę mówiąc, po nas to spływa i nie przejmujemy się takimi pierdołami. Nawet potrafimy się śmiać z tych memów nas obrażających, podziwiając ten wyszukany smak i poziom, którzy hejterzy sobą reprezentują. Pierwszy mecz z czystym kontem jest budujący. Myślę, że cała formacja defensywna rozegrała świetne spotkanie. Staraliśmy się czytać grę przeciwnika i nie dopuszczać do zdobywania przez nich jardów. Chłopcy odwalili kawał dobrej roboty. Z mojej gry jestem zadowolony, chociaż wiem, gdzie popełniłem błędy i postaram się nad nimi popracować. Cytując tutaj trenera Pawła Klawendera – ,,Było dobrze, ale…”. Jestem wdzięczny za nagrodę MVP, która dała mi tylko przysłowiowego „kopa”, żeby pracować nad sobą i stawać się coraz lepszym zawodnikiem”. – powiedział po meczu defensywny liniowy #94 Kamil Wysocki, który został wybrany najwartościowszym zawodnikiem meczu. 

To zwycięstwo pozwoliło Tychom Falcons rozpocząć sezon od nowa. Bilans 2:2 i wygrana nad gośćmi z Krakowa dało im drugą pozycję w grupie południowej. Teraz nie mogą osiąść na laurach, ponieważ druga połowa fazy zasadniczej jeszcze przed nimi, a droga do awansu daleka. Czas na rundę rewanżową, którą rozpoczną już za tydzień 14 maja w Katowicach. Zmierzą się wtedy z Silesią Rebels. 

Kraków Kings po dobrym początku sezonu złapali lekką zadyszkę. Po dwóch zwycięstwach na start przyszły dwie porażki, które poskutkowały zepchnięciem Małopolan na ostatnią pozycję w grupie. Nie jest to wyznacznikiem, bo o tej lokacie przeważyły wyniki meczów bezpośrednich. Czas na złapanie oddechu i wyciągnięcie wniosków krakowianie mają do 13 maja. Zagrają wtedy na wyjeździe drugie spotkanie z ekipą Jaguars Kąty Wrocławskie.

Tychy Falcons — Kraków Kings (0:0, 0:0, 0:0, 0:0, OT: 3:0)

I kwarta 

II kwarta

III kwarta 

IV kwarta 

OT: 

3:0 – 38-jardowy field goal #84 Krystiana Kowalczyka 

Jaguars Kąty Wrocławskie — Silesia Rebels Katowice 21:20 

Drugie spotkanie w grupie południowej odbyło się w niedzielę w Kątach Wrocławskich. Na boisku stanęli naprzeciwko siebie zawodnicy  Rebeliantów i lokalnych Jaguarów. Kibice mogli obejrzeć wyrównany pojedynek, który rozstrzygnął się w ostatnich drive’ach. Katowiczanie mimo wzmocnień, które poczynili przed meczem, musieli tego dnia uznać wyższość dolnośląskiego beniaminka. 

Kick-offem rozpoczęli gospodarze. Gracze w zielonych jerseyach pewnie weszli w to spotkanie. W czterech próbach zatrzymali drive gości i wyszli na murawę ofensywą, którą w roli podstawowego rozgrywającego kierował #12 Witold Gajewski. Polski quarterback już w pierwszej akcji pokazał, że w niczym nie ustępuje amerykańskiemu importowi, którego oglądaliśmy w barwach Jags na początku sezonu. Daleką piłkę posłaną przez byłego gracza Armii Poznań opanował #83 Kamil Muller, który zameldował się w polu punktowym rywala. Wynik podwyższył #21 Dawid Pańczyszyn (7:0). Kącka defensywa nie dała Ślązakom odpowiedzieć. Wytrąconą piłkę przejął #10 Justice Jardine i formacja ataku mogła powiększyć przewagę nad Rebels. #83 Kamil Muller po raz kolejny był odbiorcą podania, które zostało posłane przez #12 Witolda Gajewskiego w end zone przeciwnika. Piłkę między słupkami umieścił #21 Dawid Pańczyszyn (14:0). W drugiej kwarcie posiadanie zmieniło się kilkukrotnie. #18 Sebastian Iwanicki w jednej z akcji przechwycił futbolówkę, co dało szansę Silesii na zmniejszenie różnicy punktowej. #1 David James solowym biegiem wykończył drive swojej drużyny. #84 Robert Szmielak podwyższył wynik (14:7). Przed zejściem do szatni rozgrywający gości nabawił się kontuzji, która wykluczyła go do końca spotkania. 

Drugą połowę Rebelianci rozpoczęli w osłabieniu. Było to widoczne w pierwszym posiadaniu Ślązaków. #15 Oliwier Ociepka potrzebował chwili, żeby zaaklimatyzować się na boisku. Ten proces ułatwił mu jego kolega #45 Paweł Duraj, który zablokował punt wykonywany przez Jaguary. Piłka znalazła się w red zone gospodarzy, co wykorzystali katowiczanie. #25 Bartosz Słomka po akcji biegowej przedarł się w pole punktowe. #84 Robert Szmielak wyrównał wynik (14:14). Na odpowiedź Jags musieliśmy poczekać do czwartej kwarty. #12 Witold Gajewski zaadresował piłkę do #6 Jakuba Krakowiaka, który przeniósł grę na połowę rywala. Kolejne podanie receiver zamienił na touchdown. Skutecznie kopnął na bramkę #21 Dawid Pańczyszyn (21:14). Różnica między drużynami na tablicy wyników wynosiła jedno posiadanie. Końcowy rezultat meczu zależał od jednego skutecznego drive’a. Taki udało się przeprowadzić graczom w białych jerseyach. #15 Oliwier Ociepka celnie rzucił do #84 Roberta Szmielaka, który znajdował się w strefie punktowej. O końcowym rezultacie spotkania przesądziło nieudane podwyższenie. Przy próbie wykonania trick play’a holder przerzucił skrzydłowego, czym przypieczętował los swojego zespołu. Pojedynek zakończył się wynikiem 21:20. 

Dzisiejszy mecz był bardzo udany dla naszej drużyny. W ofensywie dobrze zaczęliśmy od dwóch przyłożeń, a obrona nie pozwoliła przeciwnikowi zareagować. Od początku meczu postawiliśmy ich w trudnej sytuacji. Wybroniliśmy opening drive oraz zdobyliśmy dwa przyłożenia bez odpowiedzi. Przeciwnicy pokazali charakter. Wyrównali i wrócili do meczu. Cieszę się, że to my wyszliśmy z tego zwycięsko. Jeśli uda nam się wyeliminować proste błędy, myślę, że możemy zdobywać o wiele więcej punktów. A co do bycia liderem, to trudno tak nazwać kogokolwiek w naszej grupie. Szykujemy się na następny mecz, aby udowodnić, że naprawdę możemy nim być. Ogólnie jestem z siebie zadowolony. Starałem się wykorzystać każdą szansę i w pełni wykorzystać swoje umiejętności. Oczywiście nie byłbym w stanie nic zrobić, gdyby nie świetna dyspozycja mojej linii ofensywnej, która powstrzymała doświadczoną obronę Rebels. Nie mogę się doczekać kolejnych gier i zdobycia doświadczenia”. – powiedział po spotkaniu #12 Witold Gajewski — rozgrywający oraz MVP pojedynku w Kątach.

Jaguars Kąty Wrocławskie dzięki zwycięstwu na swoim stadionie wskoczyli na fotel lidera grupy południowej. Przed nimi cztery mecze, które pokażą, czy uda im się to miejsce utrzymać do końca fazy zasadniczej i awansować do play-offów. Najbliższy sprawdzian będą mieli przed własną publicznością 13 maja. Zagrają wtedy rewanż przeciwko Kraków Kings. 

Silesia Rebels Katowice po porażce na Dolnym Śląsku spada na trzecie miejsce w grupie, które nie jest promowane awansem do następnej fazy sezonu. Najbliższy rozegrają na swoim boisku przeciwko Tychom Falcons. Spotkanie odbędzie się 14 maja. 

Jaguars Kąty Wrocławskie — Silesia Rebels Katowice (14:0, 0:7, 0:7, 7:6)

I kwarta 

7:0 – przyłożenie po 66-jardowym podaniu #12 Witolda Gajewskiego do #83 Kamila Mullera (udane podwyższenie za 1 punkt #21 Dawida Pańczyszyna) 

14:0 – przyłożenie po 10-jardowym podaniu #12 Witolda Gajewskiego do #83 Kamila Mullera (udane podwyższenie za 1 punkt #21 Dawida Pańczyszyna) 

II kwarta 

14:7 – przyłożenie po 5-jardowym biegu #1 Davida Jamesa (udane podwyższenie za 1 punkt #84 Roberta Szmielaka) 

III kwarta 

14:14 – przyłożenie po 3-jardowym biegu #25 Bartosza Słomki (udane podwyższenie za 1 punkt #84 Roberta Szmielaka) 

IV kwarta 

21:14 – przyłożenie po 10-jardowym podaniu #12 Witolda Gajewskiego do #6 Jakuba Krakowiaka (udane podwyższenie za 1 punkt #21 Dawida Pańczyszyna) 

21:20 – przyłożenie po 6-jardowym podaniu #15 Oliwiera Ociepki do #84 Roberta Szmielaka (nieudane podwyższenie)

Grupa północna 
Warsaw Eagles — Lowlanders Białystok 13:2 

Rywalizację czwartej kolejki w grupie północnej otworzył mecz w Warszawie pomiędzy aktualnym mistrzem Polski a lokalnymi Eagles. Ostateczny rezultat zaskoczył niejednego kibica futbolu amerykańskiego w Polsce. Notowani wyżej Lowlanders Białystok ulegli stołecznym Orłom i tym samym spadli na drugie miejsce w tabeli. 

Mecz rozpoczęły Żubry. Na pierwsze punkty nie musieliśmy długo czekać. W pierwszym drive’ie gospodarzy biegiem przez ponad pół boiska popisał się #24 Zhenya Efimenkau. Po urwaniu się obrońcom gości znalazł drogę do end zone przeciwnika. Udanie podwyższył #30 Filip Twardowski (7:0).  Sobotnia pogoda skutecznie utrudniała grę zawodnikom. Podobnie jak w meczu w Tychach duża ilość akcji kończyła się handoffem do running backów. Duże znaczenie miała tu gra formacji defensywnych obu drużyn, która była na wysokim poziomie. Wiele akcji kończyło się szybkim powaleniem po niewielkiej zdobyczy jardowej, a czas z zegara meczowego ubywał w zatrważająco szybkim tempie. Jedyne punkty w drugiej kwarcie oglądaliśmy po skutecznym zablokowaniu punta przez zawodników z Białegostoku. Futbolówka opuściła boiska przez linię wyznaczającą koniec boiska, a sędziowie unieśli ręce w charakterystycznym znaku złożonych rąk nad głową oznaczającym safety. Do szatni zawodnicy zeszli przy wyniku 7:2. 

Po powrocie na murawę festiwal niezłapanych piłek i krótkich runów trwał. Linie defensywne oraz defensive backcy skutecznie przeszkadzali w zdobywaniu kojelnych jardów. Mury wokół end zone’ów obu zespołów były nie do sforsowania. Mimo tych niedogodności walka trwała do samego końca meczu. Obie drużyny z całych sił próbowały zapewnić sobie zwycięstwo. Dopiero pod koniec pojedynku zobaczyliśmy przyłożenie. #9 Awal Umaru przechwycił podanie #10 Claytona Ueckera i pognał prosto w pole punktowe rywala, notując pick six. Tym samym ustanowił wynik meczu na 13:2 i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.

Nie dzielimy spotkań na ważniejsze i mniej ważne. Do każdego podchodzimy skoncentrowani i z każdego chcemy wycisnąć maksimum. Nikt na nas nie stawiał w roli faworyta, to prawda, ale ja osobiście lubię sprawiać takie niespodzianki. Nasz sztab zrobił świetną robotę, analizując przeciwników. Nam pozostało tylko wyegzekwować przedmeczowe założenia. Jeśli chodzi o Lowlanders to jak zwykle defensywnie postawili twarde warunki. W ofensywie nie rozkręcili się tak, jak to potrafią między innymi przez twarde warunki, jakie im postawiliśmy. Jeśli chodzi o naszą defensywę, to uważam, że nie mieliśmy w tym meczu słabych punktów. Co najmniej kilku zawodników mogłoby zostać MVP. Tym razem trafiło się mi. Ale cieszy fakt, że uzupełniamy się w każdym miejscu na boisku i gramy równo przez cały mecz. Postaramy się sprawić jeszcze niejedną „niespodziankę”. Nie mogę się doczekać rewanżu w Białymstoku, a tymczasem skupiamy się na najbliższym meczu. Lakers u siebie, na pewno, będą chcieli pokazać dobry futbol i urwać nam punkty”. – powiedział w kilku słowach komentarza MVP spotkania #43 Łukasz Wojtkowski. 

Rozpędzeni Warsaw Eagles są na dobrej drodze, by awansować do fazy play-off. Było to ich trzecie zwycięstwo, które pozwoliło im przejąć fotel lidera swojej grupy. Do końca fazy zasadniczej zostały cztery mecze, a przed stołecznymi Orłami trudne zadanie utrzymania obecnej pozycji. Tę drogę rozpoczną od rewanżu z Lakersami w Olsztynie, który odbędzie się 14 maja. 

Warszawiacy pogrzebali szanse Lowlanders Białystok na sezon bez porażki. Nie wyklucza ich jednak ona z dalszej walki o mistrzostwo. Niewątpliwie Ludzie z nizin dostali ciężką lekcję, z której muszą wyciągnąć wnioski. Następne spotkanie Żubry rozegrają na swoim terenie. Rywalem ekipy z Podlasia będą Warsaw Mets. Pojedynek odbędzie się 13 maja. 

Warsaw Eagles — Lowlanders Białystok (7:0, 0:2, 0:0, 0:6)

I kwarta 

7:0 – przyłożenie po 57-jardowym biegu #24 Zhenya Efimenkau (udane podwyższenie za 1 punkt #30 Filipa Twardowskiego)

II kwarta 

7:2 – team safety 

III kwarta 

IV kwarta 

13:2 – przyłożenie po przechwycie i 71-jardowym powrocie #9 Awala Umaru (nieudane podwyższenie)

AZS UWM Olsztyn Lakers — Warsaw Mets 14:42 

Niedzielne spotkanie czwartej kolejki w Olsztynie nie przyniosło zaskakującego wyniku. Beniaminek najwyższej klasy rozgrywkowej wysoko przegrał z gośćmi z Warszawy. Mimo nawiązania walki, debiutujący w PFL1 Lakers kontynuują serię porażek. Warsaw Mets dzięki zwycięstwu wciąż mają szansę, by nawiązać walkę o awans do następnej fazy sezonu. 

Piłkę do gry wprowadzili Jeziorowcy. Pierwsze posiadania zakończyły się wykonaniem punta. Defensywa Miastowych zepchnęła gospodarzy pod ich własne pole punktowe. Ratując się przed safety olsztynianie musieli odkopnąć futbolówkę. Twarda postawa formacji obronnej gości pozwoliła ich kolegom z ataku rozpocząć drive na połowie rywala. Sytuację wykorzystał #5 Torrin Campbell, który solowym biegiem przekroczył linię dającą przyłożenie. Udanie podwyższył #11 Dominik Szymański (0:7). Piłka szybko wróciła w ręce warszawiaków. Interception zaliczył #46 Jan Kadzikiewicz. Ten prezent na touchdown zamienił #88 Krzysztof Bartwicki. Przy podwyższeniu quarterback Mets ponownie posłał podanie do receivera, który dopisał dwa oczka do wyniku (0:15). W drugiej kwarcie goście swobodnie przesuwali znaczniki prób i po raz kolejny zameldowali się w czerwonej strefie przeciwnika. #5 Torrin Campbell celnie podał do #17 Artura Czarnika, który powiększył przewagę swojej ekipy (0:21). Przed końcem pierwszej połowy #14 Kamil Zboch przechwycił podanie amerykańskiego rozgrywającego gości, dzięki czemu jego drużyna otrzymała szansę na zdobycie punktów kontaktowych. Dalekim podaniem #15 Mason Mc Laughlin znalazł #11 Patryka Grabowskiego, który przeniósł je w end zone. Dzięki celnemu kopnięciu #6 Adriana Dąbrowskiego wynik do szatni wynosił 7:21. 

Gospodarze pewnie weszli w trzecią kwartę. Po kilku udanych akcjach podaniowych znaleźli się w red zone Metsów. Drive punktami zakończył #8 Hubert Frej, który opanował piłkę wyrzuconą przez swojego rozgrywającego. Futbolówkę między słupkami umieścił kopacz Lakersów i różnica między zespołami zmalała do jednego posiadania (14:21). Miastowi nie kazali kibicom długo czekać na odpowiedź. #13 Krzysztof Andrukonis pewnym biegiem wdarł się w pole punktowe rywala. Podwyższył #11 Dominik Szymański (14:28). Po ostatniej zmianie stron goście ponownie znaleźli się w czerwonej strefie Jeziorowców. Drive wykończył solowym biegiem #5 Torrin Campbell (14:34). Piłka po fumble’u przeszła w posiadanie warszawiaków. Po kilku akcjach znaleźli się oni w red zone. Defensywa gospodarzy stanęła na wysokości zadania i zatrzymała szarżę rywali jard przed end zone. Olsztynianie próbowali jeszcze zmniejszyć wymiar porażki, zostali jednak zatrzymani na swojej połowie. Ofensywa z Mazowsza wykorzystała tę dogodną pozycję na boisku. Wynik spotkania ustanowił #13 Krzysztof Andrukonis. Running back najpierw zdobył przyłożenie, a chwilę później w akcji biegowej podwyższył za dwa punkty (14:42). Tytuł MVP po raz drugi w tym sezonie otrzymał #7 Adam Dobkowski. 

To był dobry mecz. Sobotnie spotkania czwartej kolejki były niezbyt ofensywnymi widowiskami. W główniej mierze miała na to wpływ pogoda. Dzisiaj warunki sprzyjały, więc to wykorzystaliśmy. Początek meczu to była szybka wymiana posiadania piłki. Jednak to nasza defensywa postawiła cięższe warunki, pozwalając ofensywie rozpoczynać kolejne serie na połowie Lakers. W wyniku czego szybko zdobyliśmy dwa przyłożenia, które pozwoliły nam kontrolować mecz do samego końca.  Zeszły sezon występowałem w barwach Lakers jako zawodnik, który trenował „online”. Mniej więcej w połowie preseasonu przeprowadziłem się do Warszawy. Ominęła mnie wtedy możliwość trenowania przeciwko swojej defensywie. Dzisiejszy mecz potraktowałem jako sprawdzenie swojej „formy”. Było to przede wszystkim moje pierwsze całe rozegrane spotkanie jako starter i na ten moment jestem zadowolony. Zobaczymy, co pokaże analiza nagrania. Mimo że już nie gram w Lakers, to staram się śledzić w mediach społecznościowych co u nich słychać. Po części byłem tego świadkiem i jak sami to często podkreślają, mają zdecydowanie mniejszy budżet od pozostałych klubów. Chłopakom z Olsztyna nie brakuje woli walki, ale ciężko jest rywalizować, uzupełniając skąd zawodnikami rookies, gdy pozostałe zespoły wzmacniają się zawodnikami z doświadczeniem. Właśnie to zagadnienie moim zdaniem jest powodem nie najlepszych wyników do tej pory”. – powiedział po meczu receiver Warsaw Mets i zdobywca przyłożenia #88 Krzysztof Bartwicki. 

Warsaw Mets odnieśli drugie zwycięstwo w tym sezonie. Z bilansem 2:2 zajmują obecnie trzecią pozycję w grupie północnej, która na tym etapie nie daje im awansu do play-offów. Szansę na poprawienie swojej sytuacji warszawiacy będą mieli 13 maja w Białymstoku. Będzie to okazja do zrewanżowania się na Lowlanders za porażkę z trzeciej kolejki. 

AZS UWM Olsztyn Lakers od początku tego sezonu nie zdołali wygrać ani jednego meczu. Tę złą passę będą mogli przełamać 14 maja przed własną publicznością. Zmierzą się wtedy z ekipą Warsaw Eagles. 

AZS UWM Olsztyn Lakers — Warsaw Mets (0:15, 7:6, 7:7, 0:14)

I kwarta 

0:7 – przyłożenie po -jardowymi biegu #5 Torrina Campbella (udane podwyższenie za 1 punkt #11 Dominika Szymańskiego)

0:15 – przyłożenie po -jardowym podaniu #5 Toriina Campbella do #88 Krzysztofa Bartwickiego (udane podwyższenie za 2 punkty po podaniu #5 Toriina Campbella do #88 Krzysztofa Bartwickiego)

II kwarta 

0:21 – przyłożenie po -jardowym podaniu #5 Toriina Campbella do #17 Artura Czarnika (udane podwyższenie za 1 punkt #11 Dominika Szymańskiego)

7:21 – przyłożenie po -jardowym podaniu #15 Masona Mc Laughlina do #11 Patryka Grabowskiego (udane podwyższenie za 1 punkt #6 Adriana Dąbrowskiego)

III kwarta 

14:21 – przyłożenie po -jardowym #15 Masona Mc Laughlina do #8 Huberta Freja (udane podwyższenie za 1 punkt #6 Adriana Dąbrowskiego)

14:28 – przyłożenie po -jardowym biegu #13 Krzysztofa Andrukonisa (udane podwyższenie za 1 punkt #11 Dominika Szymańskiego)

IV kwarta 

14:34 – przyłożenie po -jardowymi biegu #5 Torrina Campbella (nieudane podwyższenie)

14:42 – przyłożenie po -jardowym biegu #13 Krzysztofa Andrukonisa (udane podwyższenie za 2 punkty po biegu #13 Krzysztofa Andrukonisa)