Polski Akcent #2: Studencka przygoda w Portugalii, z Torunia do USA i dobry start niedoszłego Polaka w NFL

Po opublikowanym przed dwoma tygodniami pierwszym raporcie z zagranicznych boisk, nadszedł najwyższy czas, by ponownie podsumować to, co działo się w ostatnim czasie u Polaków za granicą. A działo się sporo, nie tylko u futbolistów, ale i szkoleniowców.

Pierwszy w maju „Polski Akcent” zaczynamy raportem w boisk Portugalii. Tam naszym „rodzynkiem” jest były zawodnik Bydgoszcz Archers, czy Armii Poznań, Jakub Skorupa. 21-latek występuje w tym sezonie w barwach Lisboa Lions, a znalazł się tam dzięki… Erasmusowi – Dostałem się tutaj na wymianę studencką, co oznaczało, że ominie mnie sezon w Polsce, więc po prostu wpisałem w Google hasło „Portugalia futbol amerykański”. Tam znalazłem drużyny z Lizbony i napisałem wiadomość do każdej. Lions wybrałem dlatego, że prowadzili ze mną najchętniej konwersację. Manager bardzo się mną zainteresował, pomógł mi choćby znaleźć pokój na wynajem – wyjaśnia w rozmowie z nami Jakub Skorupa.

Liga Portuguesa de Futebol Americano ruszyła pod koniec stycznia po niemal dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, która wymusiła zakończenie gry w marcu 2020 roku. Do rywalizacji w sezonie 2022 przystąpiło 8 klubów podzielonych na dwie czterozespołowe grupy. W północnej rywalizują Braga Warriors, Maia Mutts, Salgueiros Renegades i Lisboa Lions. Dla „Lwów”, w których mamy swojego przedstawiciela, obecne rozgrywki były debiutem na najwyższym poziomie rozgrywkowym Portugalii. Sezon regularny dobiega końca, a Lions pozostała już tylko walka o trzecie miejsce w swojej grupie. Ekipa ze stolicy legitymuje się bowiem bilansem 1-4, a w planach na najbliższy weekend ma ostatni mecz fazy zasadniczej. Awans do play-offów mają już zapewniony Warriors i Mutts. Co warte podkreślenia, z tymi drugimi „Lwom” udało się wygrać pod koniec kwietnia 48:29 – Dla Lions to ogólnie pierwszy sezon w lidze. Wygrana z Mutts była pierwszą wygraną klubu w historii. Założeniem na sezon było na pewno wyjście do play-offs. Niestety kontuzje bardzo mocno pokrzyżowały ten plan. Z początku było aż 6 importów, w tym rozgrywający i linebacker z GFL1, defensywny liniowy i tight end z GFL2, wide receiver z reprezentacji Meksyku i jeszcze linebacker z reprezentacji Izraela, który tez grał w GFL1. Niestety zanim sezon się rozpoczął, już dwójka chłopaków doznała kontuzji, która wykluczyła ich w całym sezonie, a QB zagrał 5 snapów i zerwał więzadła ACL i MCL. Od tego czasu w drużynie przewinęło się sześciu różnych zawodników grających na pozycji quarterbacka i to miało ogromny wpływ, patrząc, że większość naszych meczów była bardzo wyrównana – tłumaczy Skorupa. Na potwierdzenie jego słów wystarczy wspomnieć, że dwa z czterech przegranych spotkań Lions zakończyły się wynikami 6:7 oraz 13:16.

Jakub Skorupa w barwach Lisboa Lions w meczu z Maia Mutts/ fot.@heathers_amazing_journey

Wsłuchując się w opowieści o tym, jak od strony organizacyjnej wyglądał obecny sezon LPFA, nie sposób odnieść wrażenie, że przed Portugalią jeszcze długa droga do tego, by ich rozgrywki można było zaliczyć do nawet bardzo szerokiej europejskiej czołówki – Poziom w Portugali porównałbym do poziomu ligi dziewiątek w Polsce. Organizacyjnie trochę przypomina tutaj wszystko czasy PLFA, czyli coś się dzieje, ale jest duży bałagan i nie mogą tego ogarnąć, ale wszystko idzie w stronę rozwoju futbolu. Żeby opisać to jeszcze lepiej – główna strona internetowa, która zajmuje się opisem ligi i podaje informacje o meczach, to strona brazylijskiej ligi futbolu, gdzie mają podtemat o lidze portugalskiej – mówi nam Jakub Skorupa. Co ciekawe, w tamtejszych rozgrywkach nie ma jasno sprecyzowanych przepisów dotyczących gry importów, dzięki czemu nic nie stało na przeszkodzie, by doświadczony futbolista z Polski mógł podjąć tam rywalizację – Pytałem o to i z tego, co zrozumiałem, nie ma żadnych regulacji w tym zakresie. Wydaje mi się, że może być to spowodowane duża liczbą imigrantów z Brazylii i Angoli, którzy żyją w Portugalii. Większość graczy, która miała jakąkolwiek styczność z futbolem w mojej drużynie, to właśnie chłopaki, którzy przyjechali z Brazylii, gdzie grali wcześniej i przeprowadzili się tutaj za pracą opowiada 21-latek.

Nie ma przypadku w tym, że nie padła jeszcze pozycja, na której występuje Jakub Skorupa, bowiem nasz rozmówca ma doświadczenie w wielu formacjach, co przydaje mu się w Portugalii – W juniorach i za czasów bycia w Bydgoszcz Archers grałem na RB/WR, po przyjściu do Armii Poznań zmieniłem pozycję na DB. Gdy przyszedłem do Lions, spytałem się gdzie będę im potrzebny, bo dam radę grać i tu i tu. Zostałem wystawiony na pozycji safety, ale szybko zmieniło się to na outside linebackera, co było mega ciekawe. Aktualnie też trenowałem trochę na pozycji running backa ze względu na kontuzje lokalnych graczy, ale głównie jestem tutaj na OLB i jeśli jest potrzeba, wchodzę grać do formacji ataku, zresztą trochę pechowo, bo akurat każda zagrywka ofensywna, na którą wchodziłem, były to rzuty, gdzie moją rolą było pass-protection, a wiadomo – byłem głodny biegania z piłką. Osobiście uważam, że sezon poszedł mi dobrze. Wiadomo, mógł mi pójść lepiej, ale dałem z siebie tyle ile mogłem. Nie zrobiłem może żadnych spektakularnych akcji, ale trochę tackli się udało i zrobiłem co w mojej mocy. Ale nie poddaję się i czekam na ostatni mecz – mówi w rozmowie z nami wszechstronny futbolista z Polski, który 8 maja zakończy grę na Półwyspie Iberyjskim pojedynkiem z Salgueiros Renegades. Jego stawką będzie trzecie miejsce w tabeli grupy północnej Liga Portuguesa de Futebol Americano.

Jakub Skorupa jest świadom, że przygoda w drużynie z Lizbony jest dla niego jednosezonowym epizodem, lecz nie żałuje swojej decyzji o dołączeniu do zagranicznej drużyny – Myślę, że jeśli moje życie potoczyłoby się tak, że znalazłbym się w Lizbonie, to z miłą chęcią bym tu znowu dołączył i pograł z chłopakami. Polecam takie rozwiązanie i to bardzo. Przygoda jest świetna, to możliwość poznania nowych znajomych, z którymi łączy cię wspólna pasja i do tego poznanie nowej kultury, nowego miejsca z możliwością zwiedzania, jakiej chyba nie można dostać inaczej, bo ze wszystkim chętnie pomogą chłopaki, którzy są lokalni kończy z entuzjazmem Skorupa.

Pora przenieść się do Belgii. Tam nadal trwa rywalizacja dwóch polskich futbolistów w ramach ligi BNL. Limburg Shotguns, o których szerzej pisaliśmy w pierwszej odsłonie tego cyklu, 23 kwietnia podejmowali inny belgijski klub grający w lidze krajów Beneluksu – Kasteel Nitro’s. Oba zespoły miały przed tym starciem bilans 2-1, więc stawką ich pojedynku było drugie miejsce w tabeli. Pewny triumf odniosły „Strzelby”, a Oskar Sardyga może mieć po tym meczu mieszane uczucia. Rezerwowy rozgrywający Shotguns spotkanie rozpoczął świetnie. Przy prowadzeniu 7:0, tuż po solowym biegu lekko utykając, za linię boczną zszedł na chwilę Bram Baete, co pozwoliło Polakowi na pierwszy kontakt z piłką. Jego premierowe zagranie tego dnia było oddaniem futbolówki w ręce Javina Helsela, który po 16-jardowej akcji biegowej zameldował się w polu punktowym. Sardyga następnie powrócił do rezerwy, lecz kolejną szansę otrzymał jeszcze przed przerwą. Baete tym razem musiał zejść z powodu drobnego skaleczenia, a były quarterback Armady Szczecin godnie go zastąpił. Nasz rodak niedługo po ponownym wejściu na plac gry znakomicie dostrzegł w endzonie Quintena Agtena i posłał do niego celne podanie, co zakończyło się touchdownem. Później Bram Baete znowu wrócił na murawę i po jego podaniu padło czwarte przyłożenie, dzięki czemu Shotguns prowadzili w połowie meczu 28:0.

Podanie na przyłożenie Oskara Sardygi w meczu z Kasteel Nitro’s

Kłopoty Sardygi rozpoczęły się dopiero po zmianie stron. Z racji wysokiego prowadzenia, Polak dostawał kolejne w tym sezonie minuty na boisku, lecz nie wystrzegał się błędów. Przy prowadzeniu 35:0 wydawać się mogło, że Shotguns zdołają zanotować mecz bez straty punktu, lecz myśli te w trzeciej kwarcie musiały zostać porzucone. Oskar Sardyga bowiem będąc na własnej połowie posłał podanie w kierunku swojego kolegi i padło ono łupem rywala. Hugo Rivelon nie tylko przechwycił piłkę, ale także popisał się 36-jardową akcją powrotną. Przed pick six uchronić gospodarzy chciał jeszcze polski rozgrywający, lecz Sardydze nie udało się udanie powalić rywala tuż przed polem punktowym. Czwarta kwarta również nie należała do najlepszych w wykonaniu rezerwowego quarterbacka Limburg Shotguns. Pierwsza ofensywna akcja w tej części meczu zakończyła się sackiem na naszym rodaku, choć tutaj wina leżała także po stronie liniowych, którzy dopuścili do utalentowanego Polaka na raz aż trzech defensorów rywali. Niestety, w ostatniej części tego starcia Sardyga po raz drugi tego dnia rzucił podanie, które przechwycili goście. Finalnie w tym meczu, defensywa koordynowana przez Klaudiusza Cholewińskiego i osłabiona brakiem nieobecnego z powodów zdrowotnych Oskara Skorzybóta, nie zdołała powstrzymać Nitro’s przed sięgnięciem po drugi touchdown i mecz zakończył się wygraną Shotguns 35:16. Następny ligowy pojedynek czeka „Strzelby” 7 maja, a ich wyjazdowym rywalem będą holenderscy Hilversum Hurricanes.

Również 23 kwietnia swój ligowy mecz grali Třinec Sharks, będący największą kolonią polskich futbolistów za granicą. Mający w swoich szeregach aż pięciu naszych rodaków, a także trenera głównego z naszego kraju ubiegłoroczni mistrzowie drugiej ligi czeskiej, już w 2. kolejce tegorocznych rozgrywek doznali dotkliwej porażki. Katem „Rekinów”, którzy sezon rozpoczęli od wyszarpanego triumfu 18:12 nad Pardubice Stallions, okazali się Prague Mustangs. Drużyna ze stolicy wygrała w Trzyńcu 21:0, co pozwoliło jej samodzielnie dzierżyć miano jedynej niepokonanej ekipy w 2. Lidze. Co oczywiste, „Mustangi” to również aktualny lider tabeli – Przegrana była spowodowana brakami kadrowymi. Brak podstawowych zawodników na kluczowych pozycjach szczególnie po stronie ofensywnej mocno wpłynęła na jakość i wykonanie planu meczowego. System ofensywny jest nowy dla zawodników, a okres przygotowawczy do sezonu krótki, dlatego jeszcze nie czujemy się pewnie w egzekucji planów ofensywnych. Cały czas pracujemy nad naprawianiem drobnych błędów i poszerzaniem naszych możliwości – analizuje swoją pierwszą przegraną w roli trenera głównego Sharks Maciej Szczerba.

Paweł Krusiec (WR) i Mark Kwoka (QB) to dwaj z pięciu Polaków grających w Třinec Sharks pod okiem Macieja Szczerby

Trener związany ostatnio z Silesia Rebels Katowice w rozmowie z nami nie ukrywa także, że cieszy się z pracy z aż pięcioma swoimi rodakami – Jestem bardzo zadowolony z tego jak polscy gracze uzupełniają skład. Miłosz Adamski po paru latach przerwy sukcesywnie wraca do formy i prezentuje się coraz lepiej na nowej dla niego pozycji na boisku, zamieniając linię ofensywną na fullbacka. Przemysław Kapcia Jankowski również po przerwie wraca do formy. Jest to zawodnik według mnie przeoczony w polskiej lidze. Nigdy nie miął okazji udowodnić swojej wartości, a gdyby poświęcono mu trochę więcej uwagi jestem pewien, że wygrałby walkę o pozycję w pierwszym składzie w niejednym czołowym polskim zespole. Mark Kwoka miał najtrudniejsze zadanie, bo dołączył do drużyny zaraz przed rozpoczęciem sezonu, a do nauczenia się miał najwięcej. Myślę, że z każdym treningiem czuje się pewniej w swojej roli. Na koniec to, co cieszy każdego trenera chyba najbardziej, czyli młody utalentowany zawodnik, który rozwija się bardzo szybko. Paweł Krusiec pierwszoroczniak – Polak, który nie miał wcześniej styczności z futbolem amerykańskim, w pełni wyszkolony na czeskiej ziemi. Jestem pewien, że pokaże jeszcze w tym sezonie na co go stać – mówi Szczerba. Cała piątka Polaków wystąpiła w przegranym meczu z Prague Mustangs, lecz tylko czterech z nich dotrwało do końca spotkania – Szymon Lampart doznał drobnej kontuzji już na początku drugiej kwarty i nie zdołał w pełni pokazać na co go stać – uzupełnia head coach Třinec Sharks, jednocześnie uspokajając – Szymon będzie gotów do gry w następnym meczu.

„Rekiny” mają teraz nieco wytchnienia, bowiem ich następne ligowe starcie zaplanowane jest na 14 maja. Przeciwnikiem będą również mający po dwóch meczach bilans 1-1 Příbram Bobcats.

Święto Pracy w tym roku pracowicie, a co najważniejsze zwycięsko obchodził Wojciech Perz. Polski defensive back 1 maja rozgrywał bowiem swój trzeci mecz w barwach Telfs Patriots w Austrian Football League. Nasz rodak wyjątkowo wystąpił jednak nie w Austrii, a w Czechach. Tam bowiem rozgrywane było starcie z jednym z dwóch przedstawicieli tego kraju w AFL. Znojmo Knights w sezonie 2022 jeszcze nie wygrali i po meczu z „Patriotami” fakt ten nie uległ zmianie. Ekipa z Tyrolu już w pierwszej kwarcie objęła prowadzenie po 68-jardowej akcji podaniowej. Nie minęło wiele czasu, a kolejne dalekie podanie Aarona Ellisa przyniosło touchdown i mogło się wydawać, że kibiców czeka w tym starciu pogrom. Goście nie potrafili jednak udanie podwyższać, zmniejszyli tempo gry, a w ostatniej akcji pierwszej połowy zmarnowali jeszcze field goala, wobec czego do przerwy prowadzili 12:0. Druga połowa rozpoczęła się nieudanym snapem przed puntem, który zakończył się safety dla czeskiego zespołu. W trzeciej kwarcie touchdown po akcji biegowej zanotował jeszcze Dominik Dvorský, a udane podwyższenie kopnięciem zmniejszyło straty gospodarzy do stanu 9:12. Patriots potrafili jednak na tym zakończyć ofensywne zapędy rywali i wynik do końca nie uległ już zmianie. Beniaminek AFL w potyczce z „Rycerzami” oszczędzał nieco zresztą siły, bowiem już w najbliższą sobotę czeka go starcie z niepokonanymi w tym sezonie wicemistrzami Austrii – Vienna Vikings. Przeciwko Knights nieco mniej zagrał między innymi Wojciech Perz, który zresztą w pierwszej kwarcie miał drobny problem z urazem palca, który jednak poszedł już w niepamięć i nasz rodak jest w stu procentach gotowy na pojedynek z „Wikingami”.

Klaudiusz Cholewiński i Maciej Szczerba to wciąż nie jedyni polscy trenerzy, którzy mają okazję pracować poza granicami naszego kraju. Zagraniczną drogę rozwoju szkoleniowego od dłuższego czasu kontynuuje także Wojciech Andrzejczak, który w tym sezonie jest koordynatorem defensywy w Bienna Jets, grających w drugiej lidze szwajcarskiej – W listopadzie 2021, kiedy jako zdalny analityk wspomagałem University of Akron, skontaktował się ze mną Gustavo Casagrande – obecnie trener linii ofensywnej Silesia Rebels i wspomniał, że nasz znajomy Darius Willis kompletuje sztab w Biel. Miałem sporo innych ofert, jednak projekt trenera Willisa – radykalne odmłodzenie drużyny i oparcie na wychowankach sekcji juniorskiej – wydały mi się ciekawym wyzwaniem. Oprócz drużyny seniorskiej, koordynuję także obronę i formacje specjalne naszej drużyny juniorskiej, która również gra wiosną – tłumaczy nam historię podjęcia pracy w Szwajcarii Andrzejczak.

Koordynator defensywy Wojciech Andrzejczak oraz trener główny Darius Willis, dzięki któremu Polak zdecydował się na pracę w Szwajcarii

Jego początki z ekipą „Odrzutowców” nie należą do najłatwiejszych. Drużyna z Biel po trzech kolejkach Nationalligi B wciąż czeka bowiem na pierwsze zwycięstwo. Polski szkoleniowiec od początku był jednak świadom, że praca z Jets to wyzwanie długofalowe i efekty nie przyjdą od razu – Z pewnością w przeciągu kilku miesięcy udało nam się podnieść poziom umiejętności, wprowadzić nowoczesny system gry oraz zbudować relacje i zaufanie. Celem na ten rok jest ogranie naszych młodych graczy, którzy muszą wziąć odpowiedzialność za wynik na swoje barki – w poprzednich latach robili to imporci. Jako formacja obronna chcemy wymusić jak najwięcej strat piłki przeciwnika, tak aby nasz atak miał dogodną pozycję wyjściową do zdobycia punktów. Wspominałem o tym w mojej prezentacji podczas Hudl Blitz 22, do której obejrzenia serdecznie zachęcam (link TUTAJ – red.). Sezon w Szwajcarii jest bardzo intensywny, w kwietniu w 15 dni seniorzy rozegrali trzy spotkania, w trakcie których przytrafiło nam się kilka kontuzji, co znacząco ograniczyło nasze możliwości. Na szczęście większość urazów udało się zaleczyć, niebawem do składu dołączą wyróżniający się gracze drużyny U-19, którzy w swoich rozgrywkach mają bilans 2-0 . W rozgrywkach seniorskich mamy jeszcze siedem spotkań sezonu regularnego, zatem będziemy mieli okazję do rewanżu. Tak jak wspominałem wcześniej – dla większości zawodników to pierwszy lub drugi sezon na tym poziomie, cały czas uczą się jak brać odpowiedzialność za wynik. Odnośnie gry formacji defensywnej, pomimo okresów bardzo dobrej gry, wymuszania strat i zdobycia dwóch przyłożeń po akcjach obronnych w pierwszych trzech spotkaniach, nadal mamy nad czym pracować. Musimy utrzymać koncentrację przez cały mecz. Do sukcesu nie ma drogi na skróty – tak grasz jak trenujesz i musisz trenować tak, jakbyś grał mecz – wyjaśnia sytuację Bienna Jets Wojciech Andrzejczak. Ekipa z zachodu Szwajcarii w najbliższy weekend stanie zresztą przed szansą przerwania passy porażek. Ich przeciwnikiem będą bowiem Fribourg Cardinals, również legitymujący się bilansem meczowym 0-3.

Z Austrii i Szwajcarii płynnie przechodzimy do kraju jeszcze bliżej Polski. W Niemczech bowiem swój pierwszy mecz w nowych barwach rozegrał Antoni Podgórski. Wide receiver, który na przełomie 2019 i 2020 roku był częścią NFL International Player Pathway Program, lecz finalnie nie dostał kontraktu w najlepszej lidze świata, tegoroczny sezon spędzi w Berlin Rebels. Wyszkowianin ma już doświadczenie gry za naszą zachodnią granicą i to z sukcesami. W ubiegłym sezonie sięgnął bowiem po mistrzostwo Niemiec w barwach Dresden Monarchs. Skrzydłowy nie zdecydował się jednak na pozostanie w ekipie z Drezna i swoją karierę postanowił kontynuować w stolicy – W porównaniu do poprzedniego roku drużyna zakontraktowała wielu doświadczonych zawodników i myślę, że możemy zaskoczyć wiele osób. Głównym powodem zmiany był trener ofensywy Douglas Fryer, z którym już wcześniej grałem w Mets. Jestem zaznajomiony z jego ofensywą i wiem, że mnie dobrze wykorzysta – tłumaczy powody swojego transferu polski futbolista. Wspomniany przez niego Amerykanin w Warsaw Mets współpracował z Podgórskim w sezonie 2019, a nieco później przeniósł się do Niemiec. Z drużyną Düsseldorf Panther w ubiegłym sezonie jako trener główny awansował na najwyższy poziom rozgrywkowy, a zimą postanowił podjąć posadę koordynatora ofensywy berlińskich „Rebeliantów”. Podgórski i Fryer nie są zresztą jedynymi „polskimi akcentami” w szeregach drużyny ze stolicy Niemiec, która w poprzednich latach chętnie kontraktowała przedstawicieli naszego kraju. W sezonie 2022 Polaków jest tam dwóch. Linię ofensywną wzmocnił bowiem Jędrzej Rudnicki (OT), który w minionym sezonie sięgnął po mistrzostwo Hiszpanii z Badalona Dracs, a potem został zakontraktowany przez grających w European League of Football Barcelona Dragons.

Antoni Podgórski ma już za sobą pierwsze przyłożenie w nowych barwach

Berlin Rebels są na ostatnim etapie przygotowań do startu nowego sezonu German Football League. „Czarno-srebrni” w minioną sobotę rozegrali przedsezonowy sparing z drugoligowymi Lübeck Cougars. I przyznać trzeba, że wejście w nowe otoczenie Antoni Podgórski ma znakomite, bowiem to właśnie on w pierwszej kwarcie otworzył swoim przyłożeniem wynik pojedynku z „Kuguarami”. Rebels do przerwy wygrywali 17:0. W drugiej połowie zaaplikowali rywalom jeszcze dwa touchdowny, lecz także dali sobie wbić dwa przyłożenia po błędach w ataku i akcjach powrotnych Luki Wicherta. Ostatecznie mecz z Cougars zakończył się wygraną gości ze stolicy 30:13 – Wiadomo, jeszcze sporo rzeczy jest do dopracowania. Nie grało wielu starterów, w tym rozgrywający, którego trenerzy nie chcieli narażać na kontuzje – wyjaśnia powody takiego przebiegu meczu z drugoligowcem Antoni Podgórski. W sparingu z klubem z Lubeki nie zagrał amerykański QB Donovan Isom, ale także między innymi Jędrzej Rudnicki, który nie może się już więc doczekać pierwszego meczu sezonu. Start GFL1 „Rebelianci” będą mieli ciekawy, bowiem terminarz na ich drodze w 1. kolejce postawił derbowego rywala – Berlin Adler, czyli ekipę, która przystępuje do rozgrywek najwyższego szczebla jako beniaminek po wywalczonym w ubiegłym roku awansie. Mecz o dominację w stolicy Niemiec odbędzie się 22 maja.

Raport dotyczący Polaków za granicą kończymy niezwykle radosną, ogłoszoną dosłownie wczoraj wieścią – wychowanek Angels Toruń Emil Wolk przenosi się do Stanów Zjednoczonych, by tam rozpocząć edukację na Dickinson College w Carlisle w stanie Pensylwania. W rozmowie z nami młody linebacker toruńskich „Aniołów” tłumaczy jak dla chłopaka z Europy w skrócie wygląda dostanie się na uczelnię w USA – Do Dickinson College trafiłem po ponad rocznym procesie, w trakcie którego wraz z firmą Podyum Preps pracowałem nad znalezieniem szkół, aplikacji do nich, przygotowaniem pod kątem językowym i atletycznym oraz finalnie otrzymaniem stypendium. Proces aplikacji do Stanów jest skomplikowany, trzeba zadbać o wiele kwestii formalnych. Z drugiej strony przy odpowiednim planie działania i jego konsekwentnym realizowaniu da się to ogarnąć. Wraz z rodzicami podjęliśmy decyzje o wybraniu Dickinson College, ponieważ uważamy, że jest to jedna z lepszych szkół w Stanach. Dodatkowo uczelnia zaoferowała pokrycie większości kosztów mojego czynszu, zakwaterowania oraz wyżywienia. Odbyłem świetne rozmowy z trenerami futbolu Dickinson, których wizja futbolu pokrywa się z moją. Rozmawiałem z chłopakami z Europy, którzy również wyjechali grać w futbol w Dickinson. Z entuzjazmem rekomendowali mi szkołę, tamtejszy futbol oraz kampus, co w konsekwencji jeszcze bardziej mnie przekonało – wyjaśnia przyszły zawodnik drużyny uniwersyteckiej Dickinson Red Devils występującej na poziomie NCAA Division III. W USA Polak nie będzie się jednak zajmował tylko futbolem. Rozpoczęcie tam studiów będzie się wiązało także z nauką – Planuję podjąć tam główny kierunek International Business & Management oraz dodatkowo nauczyć się jeszcze jednego języka – zapowiada Emil Wolk.

Utalentowany futbolista chciałby stać się przykładem dla innych młodych graczy z naszego kraju, że da się spełniać marzenia o przeprowadzce za Ocean. Wolk zapowiada, że każdy, kto chciałby pójść podobną drogą do tej, którą on sobie wybrał, może się z nim śmiało kontaktować – W Polsce jest wiele chłopaków z potencjałem oraz warunkami, aby grać w Stanach. Jeżeli interesuje Cię ten temat chętnie odpowiem na wszystkie nurtujące pytania na insta – zwraca się do utalentowanych młodych ludzi w rozmowie z Halftime.pl aktualny wicemistrz Polski juniorów. Z Emilem skontaktować można między innymi za pomocą Instagrama (LINK TUTAJ) i Twittera (TUTAJ).


Pierwsza odsłona cyklu „Polski Akcent”:
#1 Derbowy triumf nad mistrzem Austrii, z Holandii do PFL i i MVP w Belgii