W meczu kończącym 4. kolejkę PFL1 Tychy Falcons pokonały na wyjeździe Kraków Kings 41:27. Starcie to przyniosło wiele emocji i choć końcowy rezultat jest przekonujący, nie można nie wspomnieć, że po pierwszej kwarcie mieliśmy remis 13:13, a na przerwę „Sokoły” schodziły z zaledwie jednopunktową przewagą.
W starcie to najgorzej jak to możliwe weszli gospodarze. Nie minęło dziesięć minut od pierwszego gwizdka, a „Królowie” przegrywali już 0:13. Wszystko zaczęło się od niecelnego podania Filipa Mościckiego w pierwszej serii ofensywnej, które przechwycił Dawid Hyjek. Defensor przyjezdnych akcją powrotną znacznie przybliżył tyszan do pola punktowego, a już w następnej akcji przy swoim pierwszym kontakcie z piłką Jules St. Ge zaprezentował solowy bieg na touchdown. Za jeden punkt celnie podwyższył Robert Szmielak. Krakowianie dostali szansę na odrobienie strat, lecz zamiast parcia do przodu, ta seria kończyła się kolejną stratą. Piłkę przy próbie akcji biegowej zgubił Daniel Lazarowicz. Po fumble najlepiej zachował się LaParish Lewis, który przejął futbolówkę i wbiegł z nią do pola punktowego, powiększając przewagę ekipy ze Śląska. Tym razem Szmielakowi nie udało się jednak celnie kopnąć, bowiem jego próba została zablokowana i piłka nie doleciała do bramki. Ten cios na dobre przebudził ofensywę Kraków Kings, która w następnej serii ofensywnej wreszcie mogła cieszyć się z kontaktowego przyłożenia. Ponad 40-jardowy bieg Daniela Lazarowicza nie zakończył się punktami, bowiem running back gospodarzy został zatrzymany tuż przed endzone. Ten sam zawodnik skończył jednak to co zaczął chwilę wcześniej i już w następnej akcji popisał się 4-jardowym biegiem w pole punktowe. Kopnięcie Marcina Masłonia zostało zablokowane i Kings nie udało się wywalczyć dodatkowego punktu, zatem wynik brzmiał wówczas 6:13. Po tym przyłożeniu Falcons dostali wreszcie szansę na zaprezentowanie swojej ofensywy w dłuższym wymiarze czasowym, co nie przełożyło się na punkty i dość szybko tyszanie odkopali futbolówkę dążącym do wyrównania rywalom. Nie minęło wiele czasu, a Kings także zaprezentowali punt, przy którym fatalny w skutkach błąd popełnił Dawid Hyjek, od którego odkopana piłka się otarła i została przejęta zgodnie z przepisami przez gospodarzy. Przy ogromnej dozie szczęścia „Królowie” pozostali zatem w ataku, dostając jednocześnie pierwszą próbę na połowie przeciwników. Do pola punktowego gospodarze przysuwali się systematycznie głównie dzięki biegom Alonzo Brocka, a całą serię ofensywną sfinalizowali 6-jardową akcją podaniową Filip Mościcki oraz nominalny defensywny liniowy Patryk Jakubiec, który złapał w polu punktowym celne dogranie kapitana Kraków Kings. Po tym przyłożeniu Marcin Masłoń już się nie pomylił i jego celne kopnięcie doprowadziło do remisu 13:13.
Początek drugiej kwarty przebiegał głównie pod znakiem puntów, a więc także nieskutecznych akcji ofensywnych obu ekip. Końcówka tej części spotkania wynagrodziła jednak chwilowy nudny okres. W defensywie najbardziej wart odnotowania jest przede wszystkim przechwyt Olafa Sygieta po niecelnym podaniu Filipa Mościckiego. To dało „wiatru w żagle” gościom, którzy niedługo później cieszyli się z powrotu na prowadzenie. Efektowne, dalekie podanie posłał Jules St. Ge, a na prawym skrzydle znakomicie defensorom urwał się Robert Szmielak i to właśnie akcja tego duetu zapewniła tyszanom trzeci touchdown. Był to jednak dopiero początek emocji w drugiej kwarcie, choć czasu do jej zakończenia robiło się coraz mniej. Już po ogłoszeniu przez sędziego two-minute warning, „Królom” udało się odpowiedzieć przyłożeniem. Filip Mościcki otrzymał od swoich liniowych dużo czasu na przegląd sytuacji na boisku i wypatrzył wybiegającego nominalnego running backa, Alonzo Brocka. Amerykanin skorzystał na zderzeniu się dwóch rywali i jako jedyny pozostał stabilnie na nogach, wbiegając w pole punktowe i kończąc tę w sumie 31-jardową akcję. Na nieszczęście gospodarzy, kopnięcie Marcina Masłonia zostało zablokowane i nie udało się krakowianom przed przerwą doprowadzić do ponownego wyrównania.
Wydawało się, że początek trzeciej kwarty nie będzie tak efektowny, jak początek pierwszej, bowiem seria ofensywna Falcons zakończyła się puntem. Z błędu zawiedzionych nieudanym atakiem kibiców wyprowadzili jednak defensorzy gości. Zaczął LaParish Lewis, który tym razem błysnął w formacji specjalnej, po puncie Kings przechwytując piłkę dokładnie w połowie boiska i prezentując return na przyłożenie. Jedno „oczko” dołożył celnym kopnięciem Robert Szmielak. Ofensywa Kings powróciła więc na boisko, lecz nie przebywała na nim długo. W obronie tyszan błysnął bowiem Aksel Asulian, który przechwycił podanie Filipa Mościckiego. Tym razem z interception przyjezdny nie skorzystali tak skutecznie jak w pierwszej połowie i ich atak nie przyniósł przyłożenia po rozpoczętej przechwytem serii ofensywnej. Swoją cegiełkę dołożył do tego między innymi Patryk Jakubiec, który efektownym sackiem na amerykańskim rozgrywającym rywali, znacznie ostudził na moment jego ofensywne poczynania i trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 19:27.
Jules St. Ge zrehabilitował się w ostatniej odsłonie tego widowiska, na początku czwartej kwarty prezentując ponad 70-jardowy bieg w pole punktowe gospodarzy. Robert Szmielak znowu się nie pomylił i przewaga tyszan wynosiła już wówczas 15 „oczek”. Błyskawicznie odpowiedzieli zawodnicy z Małopolski. 35-jardowa akcja podaniowa zakończyła się wbiegnięciem Kacpra Kącika z piłką w endzone, lecz sędziowie dopatrzyli się przewinienia po stronie Kings i nie mogli zaliczyć tego przyłożenia. Krakowianie pozostali w ataku i to niepowodzenie nie podcięło im skrzydeł, gdyż ta seria ofensywna i tak skończyła się wywalczeniem punktów. Najpierw dalekie podanie złapał Philipp Blechinger, a po chwili całość krótkim biegiem zakończył Alonzo Brock, co w połączeniu z udanym podaniowym podwyższeniem Blechingera, spowodowało że przewaga „Sokołów” zmniejszyła się do siedmiu punktów. Gospodarze wciąż przegrywali, więc postanowili zaryzykować krótkie kopnięcie. Nie dało to efektu, a jedynie ułatwiło zadanie rywalom, którzy serię ofensywną – także dzięki 15-jardowej karze – mogli zacząć z połowy przeciwników. Już po chwili 24-jardowa akcja podaniowa przyniosła drużynie ze Śląska touchdown autorstwa Mateusza Patalasa. To pogrzebało nadzieje gospodarzy na uzyskanie korzystnego rezultatu i jak się później okazało, celnee podwyższenie Roberta Szmielaka ustaliło końcowy rezultat tej potyczki na 27:41.
Teraz przed Tychy Falcons prestiżowy mecz derbowy. 16 maja „Sokoły” podejmą przed własną publicznością inny śląski zespół, Silesia Rebels Katowice. Kings czeka natomiast krótka przerwa. Ich następne starcie to domowa potyczka z Warsaw Eagles zaplanowana na 22 maja.
Relacja z meczu dostępna w Centrum Meczowym.
Kraków Kings – Tychy Falcons 27:41 (13:13, 6:7, 0:7, 8:14)
I kwarta
0:7 – przyłożenie Julesa St. Ge po 10-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Robert Szmielak)
0:13 – przyłożenie LaParisha Lewisa po 14-jardowej akcji powrotnej po fumble
6:13 – przyłożenie Daniela Lazarowicza po 4-jardowej akcji biegowej
13:13 – przyłożenie Patryka Jakubca po 6-jardowej akcji po podaniu Filipa Mościckiego (podwyższenie za jeden punkt Marcin Masłoń)
II kwarta
13:20 – przyłożenie Roberta Szmielaka po 57-jardowej akcji po podaniu Julesa St. Ge (podwyższenie za jeden punkt Robert Szmielak)
19:20 – przyłożenie Alonzo Brocka po 31-jardowej akcji po podaniu Filipa Mościckiego
III kwarta
19:27 – przyłożenie LaParisha Lewisa po 45-jardowej akcji powrotnej (podwyższenie za jeden punkt Robert Szmielak)
IV kwarta
19:34 – przyłożenie Julesa St. Ge po 73-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Robert Szmielak)
27:34 – przyłożenie Alonzo Brocka po 1-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Philipp Blechinger po podaniu Filipa Mościckiego)
27:41 – przyłożenie Mateusza Patalasa po 24-jardowej akcji po podaniu Julesa St. Ge (podwyższenie za jeden punkt Robert Szmielak)