Podsumowanie czwartego tygodnia PFL2

Zdjęcie: Zbigniew Wójcik / Tytani Lublin

Za nami intensywny weekend na poziomie PFL2. W czwartym tygodniu zmagań na zapleczu elity byliśmy świadkami aż trzech spotkań. Ze zwycięstw po ciekawych widowiskach cieszyć się mogli zawodnicy Wilków Łódzkich, Rhinos Wyszków i Armii Poznań.
Białe Lwy Gdańsk – Wilki Łódzkie 13:34

Sobotnie zmagania rozpoczęły się nad morzem. Białe Lwy Gdańsk podejmowały na własnym terenie liderujących w tabeli łodzian, którzy sprostali oczekiwaniom. Gospodarze nie wykorzystali swojej pierwszej serii ofensywnej, co natomiast udało się Wilkom. W endzone po 15-jardowym biegu przedostał się Dexter Russell Jr. Amerykański rozgrywający podwyższył również skutecznie za dwa punkty. Gdańszczanie byli nieskuteczni, co wykorzystał między innymi Michał Kaczmarek. Defensive back zanotował bowiem interception przed swoim punktowym, kiedy Białe Lwy zdecydowały się na granie czwartej próby. Nic to jednak nie dało. W wyniku dwóch przewinień łodzian gospodarze pozostali bowiem przy piłce tuż przed endzonem rywali. Już po chwili 5-jardowy bieg środkiem na przyłożenie zamienił Tomasz Kempka. Straty gdańszczan celnym kopnięciem do jednego punktu zmniejszył w dodatku Jakub Nowak. Przed przerwą Wilki zdołały jednak wyraźnie powiększyć prowadzenie. Ponownie w endzone, tym razem po bardzo krótkim biegu, przedarł się Dexter Russell Jr. Nie udało się jednak podwyższyć łodzianom za dwa punkty. Podanie Amerykanin nie zostało złapane przez żadnego z partnerów. Wilki szybko powróciły do ataku. Trzy próby ich przeciwników nie przyniosły bowiem rezultatu, a przy próbie punta Białe Lwy popełniły wielki błąd, którego efektem było pojawienie się łódzkiej ofensywy raptem 10 jardów od pola punktowego. Dexter Russell Junior posłał celne podanie do Tomasza Kuczki, a ten zanotował touchdown. Amerykanin na akcję podaniową zdecydował się także przy podwyższeniu. Tym razem adresatem piłki okazał się Daniel Przyborowski. Chwilę później sędzia zakończył pierwszą połowę.

Trzecią kwartę przyłożeniem rozpoczęły Wilki Łódzkie. 16-jardowa akcja podaniowa przyniosła touchdown Dawida Tuszyńskiego. Za dwa „oczka” gościom nie udało się jednak podwyższyć. Ostatnia część tego spotkania rozpoczęła się w udany sposób dla gdańszczan. Interception na połowie przeciwników zanotował bowiem Łukasz Lau. Rozpoczęta przez niego seria ofensywna nie dała jednak przyłożenia i już kilka minut później to przyjezdni cieszyli się z kolejnych punktów. 33-jardowy bieg w endzonie zakończył Daniel Pankowski. Running back Wilków nie zdołał jednak podwyższyć wyniku za dwa punkty. Ostatnie słowo w tym sobotnim spotkaniu należało do Białych Lwów. Sebastian Markiewicz złapał podanie Vitaliego Griniova i przedarł się w endzone, co ustaliło wynik tego pojedynku na 13:34. Kopnięcie Jakuba Nowaka pechowo trafiło bowiem w słupek i gospodarzom nie udało się zdobyć czternastego punktu.

Mecz z Białymi Lwami różnił się mocno od tego, który rozegraliśmy z Armią Poznań. Przede wszystkim na tym meczu zabrakło kilku podstawowych zawodników, stąd też mogło się wkraść kilka błędów i z całą pewnością przez to ten mecz w Gdańsku był trudniejszy. Na początku nie wszystkie założenia zostały przez nas spełnione, a swoją grę musieliśmy uspokoić i poukładać. Przez braki kadrowe kilku zawodników otrzymało swoją szansę, którą wykorzystali w stu procentach, co zaowocowało korzystnym dla nas wynikiem. Mamy kolejny materiał do analizy, aby wyłapać błędy i pozbyć się ich w następnym spotkaniu z Angels. Jak po każdym z meczów, które rozegraliśmy do tej pory, dla nas wynik jest 0:0. Skupiamy się już tylko na Angels i nie możemy doczekać się spotkania w Łodzi – powiedział po sobotnim meczu Jarosław Kalita, linebacker Wilków Łódzkich.

Liderzy PFL2 o podtrzymanie zwycięskiej passy zagrają już w tę niedzielę, 28 maja na własnym terenie z Angels Toruń. Białe Lwy Gdańsk również nie będą miały wiele czasu na odpoczynek. Tego samego dnia gdańszczan czeka bowiem wyjazdowa potyczka z Dukes Ząbki.

Białe Lwy Gdańsk – Wilki Łódzkie 13:34 (0:8, 7:14, 0:6, 6:6)

I kwarta

0:8 – przyłożenie Dextera Russella Juniora po 15-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Dexter Russell Junior po akcji biegowej)

II kwarta

7:8 – przyłożenie Tomasza Kempki po 5-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Jakub Nowak)

7:14 – przyłożenie Dextera Russella Juniora po 1-jardowej akcji biegowej

7:22 – przyłożenie Tomasza Kuczki po 10-jardowej akcji po podaniu Dextera Russella Juniora (podwyższenie za dwa punkty Daniel Przyborowski po podaniu Dextera Russella Juniora)

III kwarta

7:28 – przyłożenie Dawida Tuszyńskiego po 16-jardowej akcji po podaniu Dextera Russella Juniora

IV kwarta

7:34 – przyłożenie Dawida Tuszyńskiego po 16-jardowej akcji po podaniu Dextera Russella Juniora

13:34 – przyłożenie Sebastiana Markiewicza po 5-jardowej akcji po podaniu Vitaliego Griniova

Angels Toruń – Rhinos Wyszków 6:7

Zdecydowanie mniej akcji punktowych oglądaliśmy w sobotę w Toruniu. Tamtejsze Anioły podejmowały Nosorożce z Wyszkowa i kibice musieli się zadowolić przede wszystkim pokazem gry defensywnej. Niemoc w ataku obu drużyn najdobitniej pokazuje fakt, iż goście prowadzenie w drugiej kwarcie objęli po efektownej, około 95-jardowej akcji powrotnej Jakuba Semy, który przechwycił pod swoim polem punktowym próbę długiego podania Michała Podobieńskiego i swój bieg zakończył dopiero w endzonie rywali. Za jeden punkt celnym kopnięciem podwyższył Łukasz Berbeć, co jak się później okazało, było kluczowe w kontekście końcowego rezultatu tego meczu. Co więcej, Jakub Sema jeszcze przed przerwą po raz drugi zdołał zanotować przechwyt, dlatego po meczu nie było

wątpliwości, do kogo powinien trafić tytuł polskiego MVP meczu w Toruniu. Interception w drugiej kwarcie po stronie gospodarzy mógł zanotować z kolei Kacper Wojciechowski, lecz przez przewinienie jednego z jego partnerów z defensywy, nie zostało ono zaliczone i Rhinos pozostali w ataku.

Na początku trzeciej kwarty wyszkowianie mieli okazję do powiększenia przewagi, bowiem znaleźli się zaledwie jard od pola punktowego przeciwników. Przez zły snap nadzieje Nosorożców zostały jednak szybko pogrzebane, a piłkę przechwycił Kacper Sędłak. Zapoczątkowana wówczas seria ofensywna gospodarzy, dała im touchdown Michała Podobieńskiego po 4-jardowym biegu. Angels przez chwilę cieszyli się nawet z doprowadzenia do remisu po celnym kopnięciu, jednak sędziowie go nie zaliczyli. Druga próba podwyższenia za jeden punkt okazała się natomiast nieudana przez zły snap i rezultat pozostał przy stanie 6:7. W ostatniej odsłonie meczu długie podanie Szymona Berbecia podbił Wiktor Wasilewski i jeszcze przed tym, jak piłka dotknęła murawy, przechwycił ją Grzegorz Piotrowski. Torunianie nie wykorzystali swojej szansy na objęcie prowadzenia. Niedługo później interception na swoim koncie zapisał bowiem Michał Mroczek. Do końca meczu wynik już się nie zmienił i skromna wygrana Rhinos Wyszków stała się faktem.

Spodziewaliśmy się ciężkiego spotkania przede wszystkim z uwagi na spore braki kadrowe, mniejsze i większe urazy oraz brak możliwości przyjazdu kilku podstawowych zawodników. Dlatego też ciężko porównać nam mecz z Angels do meczu z Białymi Lwami. Spotkanie nie do końca układało się po naszej myśli, byliśmy zmuszeni rotować rozgrywającymi, gra ofensywna nie przynosiła zadowalających rezultatów. O wygranej zdecydowała dobra postawa defensywy, która zdobyła jedyne przyłożenie dla naszej drużyny, oraz przez większą cześć meczu trzymała atak Angels daleko od pola punktowego – ocenił po meczu Mateusz Lubański, trener formacji specjalnych Rhinos Wyszków.

Toruńskie Anioły o drugi triumf w obecnych rozgrywkach walczyć będą musiały zatem w najbliższą niedzielę na terenie Wilków Łódzkich. Nosorożce w ten weekend będą natomiast pauzować, a ich najbliższy mecz zaplanowano na 3 czerwca. Do Wyszkowa przyjadą wówczas futboliści Armii Poznań.

Angels Toruń – Rhinos Wyszków 6:7 (0:0, 0:7, 6:0, 0:0)

II kwarta

0:7 – przyłożenie Jakuba Semy po 95-jardowej akcji powrotnej po przechwyceniu podania Michała Podobieńskiego (podwyższenie za jeden punkt Łukasz Berbeć)

III kwarta

6:7 – przyłożenie Michała Podobieńskiego po 4-jardowej akcji biegowej

Tytani Lublin – Armia Poznań 0:34

W niedzielnym spotkaniu nie trudno było wskazać faworyta. Na boisku potwierdziła to zresztą Armia Poznań, która swoją premierową serię ofensywną zakończyła biegowym przyłożeniem Zakarii Oueldsidiego. Celnym podwyższeniem za jeden punkt popisał się natomiast Maciej Żmudziński. Wówczas jednak bardzo skuteczną grę zaczęła pokazywać defensywa gospodarzy, co stworzyło wiele problemów ekipie z Wielkopolski. Poznaniacy przewagę powiększyli dopiero w samej końcówce drugiej kwarty 4-jardowym biegiem Miłosza Szmulewicza. Ponownie między słupki kopnął Maciej Żmudziński i do szatni Tytani zeszli przegrywając 0:14.

Armia skuteczniejsza okazała się po przerwie. Gdy piłka była 10 jardów od pola punktowego lublinian, przez zły snap, w tarapatach znalazł się rozgrywający gości. Zakaria Oueldsidi jednak nie tylko zdołał nie stracić jardów, ale w dodatku podał celnie w endzone do Bruno Garretta, a ten zanotował touchdown. Po raz trzeci celnie kopnął za jeden punkt Maciej Żmudziński. Ostatnia kwarta rozpoczęła się od defensywnego przyłożenia poznaniaków. Podanie Huberta Tażbirka niemal dokładnie w połowie boiska przechwycił Stanisław Polaszek, któremu udało się zanotować pick six. Czwarty punkt w tym meczu dołożył celnym kopnięciem Maciej Żmudziński. Nie minęło wiele czasu, a następną próbę ataku Tytanów znowu przechwytem zakończył Stanisław Polaszek. Rozpoczęta przez niego seria ofensywna zakończyła się przyłożeniem, które ustaliło wynik spotkania. Zakaria Oueldsidi wypatrzył w polu punktowym Michała Kucela, a ten zapisał na swoim koncie pierwszy w tym sezonie touchdown. Przy piątej tego dnia próbie podwyższenia po raz pierwszy pomylił się Maciej Żmudziński, wobec czego rezultat starcia Tytanów z Armią to 0:34.

Zwycięstwo w Lublinie nie przyszło nam aż tak łatwo, jak pokazuje to wynik. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo słaba, żeby nie powiedzieć tragiczna. Pierwszy mecz z Wilkami pokazał nam, w którym miejscu jesteśmy i stonował nasze nastroje. Ale zrobiło to dobrze zespołowi. Mecz z Lublinem to była okazja do odbicia się w górę. Delikatny postęp jest, ale to nie znaczy, że możemy spocząć na laurach. Jeżeli chcemy grać o zwycięstwo w PFL2, to musimy znacząco poprawić swoją dyspozycję, umiejętności oraz zgranie zespołu. Mamy nadzieję, że te pierwsze dwa mecze dadzą zawodnikom do myślenia i od teraz zaczniemy grać tak, jak oczekują tego od zawodników nasi trenerzy – ocenił niedzielny pojedynek Przemysław Szukała, szkoleniowiec linebackerów Armii Poznań.

Tytani Lublin – Armia Poznań 0:34 (0:7, 0:7, 0:7, 0:13)

I kwarta

0:7 – przyłożenie Zakarii Oueldsidiego po 3-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Maciej Żmudziński)

II kwarta

0:14 – przyłożenie Miłosza Szmulewicza po 4-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Maciej Żmudziński)

III kwarta

0:21 – przyłożenie Bruno Garretta po 10-jardowej akcji po podaniu Zakarii Oueldsidiego (podwyższenie za jeden punkt Maciej Żmudziński)

IV kwarta

0:28 – przyłożenie Stanisława Polaszka po 42-jardowej akcji powrotnej po przechwyceniu podania

Huberta Tażbirka (podwyższenie za jeden punkt Maciej Żmudziński)

0:34 – przyłożenie Michała Kucela po 4-jardowej akcji po podaniu Zakarii Oueldsidiego

Mariusz Kańkowski