Arek Cieślok – filar defensywy i jeden z najlepszych zawodników Seahawks Gdynia po 5 latach przygody na pomorzu zmienia barwy i dołącza do Warsaw Mets. O kulisach transferu, grze w Berlin Rebels i przyszłości polskiego futbolu rozmawiał z nim nasz redaktor – Kamil Ptaszkiewicz.
K: Pochodzisz ze Śląska. W tamtym rejonie Polski bardzo mocno inwestuje się w sport (również w futbol amerykański). Jak zaczęła się Twoja przygoda z tą dyscypliną?
A: Moja przygoda z futbolem zaczęła się przez przypadek. Studiowałem we Wrocławiu na AWFie. Kolega z akademika miał piłkę do futbolu. Rzucaliśmy nią sobie i tak się tym zainteresowałem. Szukałem drużyn w pobliżu. Pamiętam, że znalazłem stronę Devils Wrocław i wypełniłem formularz zgłoszeniowy, ale nikt się nie odezwał. W międzyczasie wróciłem do Rybnika, na Facebooku zobaczyłem informację, że powstaje u nas drużyna i będzie rekrutacja. Poszedłem i tak zostałem. Po roku gry w Thunders przeniosłem się do Silesia Rebels, gdzie zadebiutowałem w Toplidze. Kolejny rok to Zagłębie Steelers i pod koniec 2014 roku przeprowadziłem się do Gdyni, gdzie zaczęła się moja przygoda z Seahawks.
Spędziłeś kilka lat w Seahawks Gdynia. Jak grało Ci się na wybrzeżu i jakbyś miał podsumować ten okres, to co szczególnego na pewno zapadnie Ci w pamięć z gry w Gdyni?
Kiedy zobaczyłem w telewizji Finał Seahawks – Eagles w 2012 roku na Stadionie Narodowym, powiedziałem mojej Narzeczonej „Kiedyś zagram w Seahawks”. I to było moje marzenie, mój cel, jaki sobie postawiłem. Po łącznie trzech sezonach udało się to marzenie spełnić i spędziłem tu 5 lat, których nigdy nie zapomnę. Zapamiętam na pewno ludzi, z którymi miałem przyjemność współpracować, od Trenera Cetnerowskiego i Trenera Piechnika, którzy sami do mnie napisali czy chce grac w Gdyni, po osoby w zarządzie, czy w całej organizacji Seahawks, które dołożyły swoją cegiełkę w mój rozwój, pomogły mi. Za to im serdecznie dziękuje, dzięki nim jestem w tym miejscu teraz. No i przede wszystkim cala drużyna – chłopaki, których poznałem, mogłem z nimi trenować, czerpać wiedzę, toczyć pojedynki na treningach. Zyskałem przyjaciół, na których mogę zawsze liczyć. Chciałbym wszystkim podziękować za te wspólne 5 lat, Seahawks to ogromna część mojego życia i moje serducho zawsze będzie żółto – czarne. Jestem bardzo wdzięczny za to, co mnie spotkało.
Wielu kibiców i pasjonatów już teraz podśmiewa się z „rozbioru” Seahawks. Wiele osób twierdzi, że ta drużyna wypadnie z Polskiego TOPu przez zachodzące zmiany. Odszedł Maciej Cetnerowski, Kuba Mazan, a teraz odchodzi Arek Cieślok. Co Ty o tym wszystkim sądzisz i jak Twoim zdaniem potoczą się losy Gdyńskiej drużyny?
Nie jest to łatwy okres dla Seahawks. Jest to drużyna z wielką historią i wierze, że się odbudują. Drużyna przechodzi reorganizację. Bylem na spotkaniu drużynowym po sezonie – zmieni się zarząd i organizacja klubu. Wszyscy są świadomi tego (zawodnicy tez zostali poinformowani), ze Seahawks nie będą się bić o najwyższe laury w nadchodzącym sezonie. Takie działania wymagają czasu i razem muszą sobie z tym poradzić – odbudować drużynę. Realnym celem będzie walka w środku stawki. Wierzę, że uda się postawić Seahawks na nogi, na szczyt, gdzie jest ich miejsce.
Dla tych co się podśmiewują – nie życzę żadnej drużynie, by działy się u niej takie rzeczy, jakie w tym momencie dzieją się w Seahawks. Lepiej niech się nie śmieją za plecami, bo żyjemy w takich czasach, że za moment ich klub może być w kryzysie.
W sezonie 2020 będziesz reprezentował barwy Warsaw Mets. Opowiedz o kulisach tego transferu i jak to się stało, że wybrałeś Warszawę zamiast Gdyni lub innego ośrodka?
Z myślami o zmianie klubu biłem się jakiś czas. Po zakończonym sezonie w Polsce dostałem kilka ofert w krajowych klubach. Po tym, jak ukazała się informacja oficjalnie, że nie będę grał w Seahawks, rozpętała się mała burza wokół mnie. Długo nad tym myślałem, nie była to łatwa decyzja.
Zdecydowałem się na Mets. Dlaczego? Przekonała mnie bardzo dobra organizacja w klubie. Mimo małego stażu w lidze, aspirują do miejsca w ścisłej czołówce.
Wszystko jest zorganizowane na wysokim poziomie. Jak na pierwszy rok działania, zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie. Graja na fajnym stadionie, frekwencja kibiców na meczach domowych jest rewelacyjna. To wszystko się złożyło na to, że zdecydowałem się na grę w Warszawie. Ja ze swojej strony mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko.
Twój dotychczasowy klubowy kolega Kuba Mazan przeszedł z Seahawks do Panthers dokonując tym samym prawdopodobnie najgłośniejszego transferu w historii polskiego FA. Cieszysz się na ewentualną rywalizację z nim?
Transfer do Panthers nie jest niczym nadzwyczajnym, każdy tam idzie (śmiech). A tak na poważnie, to gratulacje dla Kuby, niech się realizuje we Wrocławiu. To porządna organizacja, aktualny Mistrz Polski, wiec z jednej strony nie bylem zdziwiony, że Kuba podjął taką decyzję. Życzę mu wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że będzie zadowolony. Zaczęliśmy grę w Seahawks w tym samym czasie, zdobyliśmy Mistrzostwo w pierwszym swoim sezonie w 2015 roku w Finale we Wrocławiu. Mamy dobre wspomnienia. Na pewno fajnie będzie się spotkać. Trochę dziwnie będzie, że zagramy przeciwko sobie, ale taka kolej rzeczy. Osobiście zawsze mowie, że lubię grać przeciwko Panthers
Występowałeś również w drużynie Berlin Rebels, która należy do niemieckiej GFL. Jak to się stało, że do nich dołączyłeś i czy możesz powiedzieć coś więcej o występach na zachodzie?
W listopadzie 2017 roku, razem z Kubą Krysteckim byliśmy na treningu w Berlinie, pojechaliśmy się sprawdzić, zobaczyć jak to jest. Pokazaliśmy się z dobrej strony i zaczęły się jakieś rozmowy odnośnie grania w Rebels. Dla nas priorytetem była gra w Seahawks i mówiliśmy, że po sezonie w Polsce moglibyśmy sobie jakoś przedłużyć futbolowy rok. Utrzymywaliśmy kontakt z trenerami, pojawiła się okazja żeby pograć i się zdecydowaliśmy. Zagraliśmy 9 spotkań w Niemczech z czołowymi drużynami Europy.
Pierwszy mecz graliśmy z Dusseldorf Panthers, wiec nie był to jakiś bardzo wymagający mecz, bo ta drużyna przegrała wszystkie spotkania i spadła do GFL2. Dopiero jak doszło do meczu Z New Yorker Lions to poczuliśmy co to prawdziwe GFL. Nigdy nie dostałem takiego bloku w całej swojej futbolowej karierze, jak podczas tego meczu, kiedy dostałem double teama. Posadzili mnie na dupie.
Mimo takich incydentów pokazałem się z dobrej strony, kilka sackow zaliczyłem, przyłożenie w obronie ( to staje się powoli moim znakiem rozpoznawczym haha). Trenerzy chcieli, żebym grał w przyszłym roku od początku sezonu, ale bardzo możliwe, że powtórzę plan z tego roku, czyli GFL po sezonie w Polsce.
Dojazdy do Berlina 500 km w jedną stronę, do tego rozegranych ponad 20 meczów w sezonie dało się odczuć.
Polskie drużyny mocno odstają poziomem od tego co można zobaczyć w Niemczech?
Poziom sportowy jest wyższy. Z roku na rok nasza liga wygląda coraz lepiej, ale jeszcze widać różnicę. Duże wrażenie na mnie zrobiło to, jak są organizowane tam mecze. W Niemczech zwykły ligowy mecz jest organizowany tak, jak u nas Finał Polish Bowl. Bardzo dobrym przykładem jest NewYorker Lions, Schwabisch Hall Unicorns czy Dresden Monarchs. Na każdym, nawet najmniejszym obiekcie jest wiele atrakcji dla kibiców, występy w przerwie, atrakcje dla dzieci, konkursy. W Schwabisch Hall mają miejsc siedzących na 2 tysiące osób?, a podczas meczu jest 4-5 tyś ludzi. To jest niesamowite! Atmosfera, jaką tworzą kibice to coś wspaniałego. Nie mowie, ze nasi kibice nie są w stanie stworzyć atmosfery podczas meczu, bo to nie o to chodzi. Tam liga ma już 40 lat? Ludzie mają to po prostu już we krwi.
TOP3 LFA1 2020 według Arka Cieśloka. Let’s Go!
Haha nie chce bawić się w takie przewidywania, sezon wszystko zweryfikuje.
Nie chce ustalać kolejności. Faworytami są uczestnicy dwóch ostatnich finałów, czyli Lowlanders i Panthers. Do tego grona na pewno dołączą Mets i Falcons. Mam nadzieję, że razem z Mets mocno namieszamy w lidze. Trzeba zacząć od pierwszego wygranego meczu, potem kolejny i koleiny. Zrobię wszystko ze swojej strony, żeby Mets zagrali w finale. Mam też nadzieję, że Seahawks nas zaskoczą.
Życzę wszystkim powodzenia, sezonu bez kontuzji i do zobaczenia na boisku, już w innych barwach.