Niespełna miesiąc dzieli nas od rozpoczęcia rozgrywek ligowych. Mimo niekorzystnej sytuacji na świecie, powiększającej się liczbie zarażonych, potencjalnego powrotu rygorystycznych obostrzeń i odwołaniu czołowych lig w Europie – Polska, jako jeden z ostatnich europejskich futbolowych bastionów rozegra sezon, który… będzie na swój sposób wyjątkowy.
I to głównie przez podział lig, który dokonał się kilka tygodni temu. W najwyższej klasie rozgrywkowej zostało sześć zespołów, które walczyć będą o tytuł mistrzowski w pełnoprawnej, jedenastoosobowej formule. Reszta (aż 15 zespołów!) walczyć będzie na poziomie dziewięcioosobowym, który jeszcze rok temu zarezerwowany był dla drużyn rozwijających się oraz składów „B”, które z różnych względów nie były gotowe, by przejść na pełnowymiarową formułę. Czy to źle, że takie zespoły jak: Armada, Miners, Tytani czy Wataha zdecydowały się na grę w „dziewiątkach”? Moim skromnym zdaniem – nie.
W społeczności futbolowej dużo mówiło się na temat słuszności takich działań. Wytykano najwyżej notowanym zespołom brak ambicji i pójście na łatwiznę. Trzeba jednak pamiętać, że rok 2020 i całe zamieszanie związane z wirusem zaczynającym się na literę C, a kończącym numerem 19, zredukowało budżety oraz rostery wielu klubów. Przypuszczam, że z wielu ośrodków występujących w LFA9 wycofali się sponsorzy oraz zostały poucinane dotacje (nawet te miejskie). Dochodzi też fakt, iż wielu graczy zostało zmuszonych do zmiany pracy przez redukcję etatów i masowe zwolnienia, bądź pracę w nadmiarze godzin, by „firma mogła odrobić straty”. Gracz wtedy musi odpowiedzieć sobie na pytanie – iść na trening swojej drużyny czy zarabiać pieniądze, by utrzymać siebie oraz swoją rodzinę? Jeśli wybierze tę drugą opcję, to z automatu staje się „frajerem bez ambicji”? Moim zdaniem – absolutnie nie.
Liga dziewięcioosobowa po dwóch latach wraca do korzeni, czyli formuły turniejowej. Za czasów PLFA był to standard. Klub organizował turniej na własnym obiekcie, na którym zbierały się 3 lub 4 ekipy i każda z nich rozgrywała po dwa spotkania. Osobiście jestem zdania, że turnieje to świetne rozwiązanie na obecne czasy. Pozwalają nieco skondensować rozgrywki, a także umożliwiają generowanie mniejszych kosztów niż granie ligi w tradycyjnym „kolejkowym” formacie. Uważam również, że w roku 2020 taka formuła doda nieco pikanterii do rozgrywek. Dlaczego? Otóż jak już wyżej wspomniałem, niektóre kluby mają okrojone rostery, przez co układ sił może się bardzo przetasować. Do tego dochodzi skrócony okres przygotowawczy. Teoretycznie od czerwca była możliwość trenowania w niewielkich grupach na świeżym powietrzu, lecz nie trzeba być znawcą tematu, by stwierdzić, że futbolowy trening w 7 czy nawet 15 osób to nieco przerost formy nad treścią. Owszem, można było podzielić to na formacje, pozycje itd. Dla chcącego nic trudnego, lecz w praktyce doskonale wiemy jak to wygląda. Sytuacji w niektórych przypadkach nie ułatwiali też zarządcy obiektów, którzy po prostu nie wpuszczali drużyn na boiska. Wierzcie, takie sytuacje miały miejsce.
Kalendarz drużyny dziewiątkowej składa się z trzech turniejów, na których rozegra dwa mecze. Łącznie jest to sześć spotkań sezonu regularnego plus ewentualne play-offy. Dużo? Mało? Moim zdaniem w sam raz. Wyżej napisałem o pikanterii i zróżnicowanym układzie sił. Wyobraźcie sobie sytuację, że w pierwszym meczu danego turnieju drużyna X traci kliku kluczowych zawodników przez kontuzje. Czasu na regeneracje jest bardzo mało i z tygodnia na tydzień stawka może się nieprawdopodobnie przetasować. Liga dziewiątek w tym roku stanie się też bardziej przystępna dla niedzielnego fana futbolu lub osoby, która nigdy nie miała styczności z tym sportem. Ośmiominutowe kwarty przyspieszą grę, będą wymuszały na drużynach bardziej widowiskowe akcje i podejmowanie ryzykownych zagrywek, co dla kibica jest wodą na młyn.
W tym miejscu muszę też zaznaczyć, że tym tekstem niczego nie umniejszam zespołom z tegorocznego jedenastoosobowego formatu. Wielki szacunek dla nich, że mimo wszystko podjęły wyzwanie i będą grać o najwyższe cele. To pokazuje, że te sześć zespołów bardzo dobrze stoi pod względem struktur i organizacji. Mnogość sekcji, szeroki zakres graczy i stabilne finanse to coś, do czego każdy klub sportowy powinien dążyć. Ukłony i wielkie brawa dla Was.
Osobiście już nie mogę doczekać się startu LFA9. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że będzie to ciekawsza liga niż rozgrywki jedenastoosobowe. Jest to moja prywatna opinia. Rozliczycie mnie za nią po sezonie.
Wszystkim klubom życzę udanego sezonu a zawodnikom jak najmniej kontuzji.