Zdjęcie: Juwel Fotografia / Białe Lwy Gdańsk
Ciekawy weekend z PFL2 za nami. W hicie niepokonanych drużyn po wyrównanym pojedynku Wilki Łódzkie umocniły się na pozycji lidera, a Angels Toruń poprawili swój bilans dzięki odrobieniu strat i wygranej w Gdańsku.
Wilki Łódzkie – Rhinos Wyszków 20:14
Przed tym meczem obiecywaliśmy sobie wiele. W bezpośrednim pojedynku mierzyły się przecież dwie najlepsze drużyny tegorocznego sezonu, które przystępowały do niego z mianem niepokonanych. I przyznać trzeba, że spotkanie to nie zawiodło oczekiwań. Pierwsza ofensywna seria gospodarzy zakończyła się zgubieniem piłki przez Dariusza Grzybowskiego i powrotem Nosorożców do ataku. Wyszkowianie nie czekali długo, by wykorzystać „prezent” od rywali. Jessie Samora będąc jeszcze na własnej połowie dostrzegł uciekającego przeciwnikowi Wiktora Wasilewskiego i posłał mu precyzyjne podanie, które skrzydłowy Rhinos zamienił na touchdown. Dodatkowy punkt zapewnił przyjezdnym celnym kopnięciem Łukasz Berbeć. Wilkom skuteczna odpowiedź na stratę przyłożenia nie przyszła łatwo. Zadanie było tym bardziej utrudnione, że Dexter Russell Junior dyrygował zespołem jedynie zza linii bocznej, a na pozycji rozgrywającego oglądaliśmy Damiana Podczaskiego. Quarterback łodzian jednak nie zawiódł i to właśnie jego solowy, 21-jardowy bieg środkiem dał okazję do objęcia prowadzenia. To z kolei uczynił Dawid Tuszyński, który łapiąc w polu punktowym podanie Podczaskiego zapewnił gospodarzom skromną przewagę.
Druga kwarta rozpoczęła się przechwytem w wykonaniu Mateusza Ignasiaka. Ofensywa również wywiązała się ze swoich zadań i w tej części padł kolejny touchdown dla Wilków. Po krótkim biegu w polu punktowym zameldował się Dariusz Grzybowski. Przy próbie podwyższenia akcją biegową łodzianie zgubili piłkę, wobec czego pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 14:7.
W trzeciej odsłonie sobotniego hitu łodzianie powiększyli swoją przewagę. Po raz drugi w endzone przebił się Damian Podczaski. Rozgrywający gospodarzy chciał także podwyższać za dwa punkty, lecz został powstrzymany przez Nosorożce. Przedłużyło to nieco nadzieje Rhinos na uzyskanie w Łodzi korzystnego wyniku, tym bardziej, że wyszkowianie w ostatniej części gry zmniejszyli straty do sześciu punktów dzięki touchdownowi Jessiego Samory i celnemu kopnięciu Łukasza Berbecia. Gospodarze w dobrze zarządzali jednak pozostałym czasem i przed końcowym gwizdkiem Nosorożce nie zdołały już nawet powrócić do ataku. Tym samym to Wilki Łódzkie mogły cieszyć się z wygranej i umocnienia na fotelu lidera PFL2.
– Chcieliśmy, musieliśmy, więc wygraliśmy. Cieszymy się, że to właśnie Wilki zakończyły serię zwycięstw Rhinos Wyszków trwającą już od naszego wspólnego przedsezonowego sparingu z 2022 roku. Ciężko pracowaliśmy przez ostatnie miesiące, aby w tym roku dysponować nie tylko najlepszą ofensywą, ale również najlepszą defensywą sezonu zasadniczego ligi, w której aktualnie jesteśmy. Kolejnym plusem było odciążenie naszego importowanego przyjaciela w tym meczu. Dexter jest nie tylko naszym rozgrywającym, ale również trenerem głównym, którego głównym celem jest przygotowanie Wilków Łódzkich na kolejne sezony, dlatego im więcej czasu poświęcimy na szlifowanie gry polskiego składu, tym więcej zyskamy jako drużyna. Choć robi się to nudne w wilkowych pomeczowych wypowiedziach, to dla nas na ten moment jest 0:0 i nasze oczy są skierowane na kolejnego przeciwnika. Mimo, iż mamy zapewnione pierwsze miejsce w tabeli niezależnie od wyniku ostatniego spotkania, to nie mamy zamiaru zwalniać. Jesteśmy w gazie i mamy zamiar to wykorzystać! – zapowiada Damian Podczaski, rozgrywający i członek zarządu Wilków Łódzkich.
Łodzianie swój następny mecz rozegrają 2 lipca na terenie Dukes Ząbki. Tydzień później natomiast Rhinos Wyszków przystąpią do wyjazdowego starcia z Tytanami Lublin.
Wilki Łódzkie – Rhinos Wyszków 20:14 (8:7, 6:0, 6:0, 0:7)
I kwarta
0:7 – przyłożenie Wiktora Wasilewskiego po 54-jardowej akcji po podaniu Jessiego Samory (podwyższenie za jeden punkt Łukasz Berbeć)
8:7 – przyłożenie Damiana Podczaskiego po 21-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Dawid Tuszyński po podaniu Damiana Podczaskiego)
II kwarta
14:7 – przyłożenie Dariusza Grzybowskiego po 1-jardowej akcji biegowej
III kwarta
20:7 – przyłożenie Damiana Podczaskiego po 1-jardowej akcji biegowej
IV kwarta
20:14 – przyłożenie Jessiego Samory po 1-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Łukasz Berbeć)
Białe Lwy Gdańsk – Angels Toruń 12:32
Faworytem potyczki nad morzem byli goście z Torunia. To jednak Białe Lwy mające za sobą w tym roku komplet trzech porażek jako pierwsze wyszły na prowadzenie. Po tym, jak w połowie boiska Anioły zdecydowały się na granie czwartej próby, do ofensywy przeszli gospodarze i wykorzystali szybko swoją szansę. Widowiskowym, 15-jardowym biegiem środkiem pomiędzy próbującymi go powalić defensorami popisał się Tomasz Kempka. Za jeden punkt chciał podwyższyć Maksymilian Ambroziak-Brzeziński, lecz jego kopnięcie nie było skuteczne.
Po zmianie stron Michał Podobieński wymusił fumble Jana Kontera, a piłkę przechwycił Grzegorz Piotrowski. Okazało się to kluczowe w misji odrabiania strat, bowiem rozpoczęty wówczas atak zakończył się przyłożeniem Kacpra Olejnika po podaniu Michała Podobieńskiego. Gościom także nie udało się podwyższyć, wobec czego na tablicy wyników pojawił się remis 6:6. Jeszcze przed zejściem do szatni torunianie zdołali objąć prowadzenie. Długie podanie z własnej połowy posłał Podobieński, a touchdown tym razem zapisał na swoim koncie Szymon Pławiński. Ponownie Angels nie udało się podwyższyć. W końcówce drugiej kwadry dwukrotnie przechwytem popisał się Kacper Rokiciński. Co ciekawe najpierw przechwycił on podanie Jana Kontera, a kilka minut później jego łupem padło zagranie drugiego z rozgrywających gdańszczan, Adama Szczepanka. Drugie interception nie zostało jednak zaliczone przez przewinienie jednego z graczy Angels. Gdańszczanie zdążyli się przedostać jeszcze pod sam endzone rywali, jednak kolejny błąd Adama Szczepanka zakończył się stratą piłki.
Trzecia kwarta lepiej rozpoczęła się dla gości z Torunia. Dzięki 6-jardowej akcji podaniowej przyjezdni powiększyli swoją przewagę za sprawą przyłożenia Grzegorza Piotrowskiego. Bardzo podobna akcja duetu Michał Podobieński – Grzegorz Piotrowski chwilę później dała także Aniołom dwa dodatkowe punkty.
W przyłożenia najbardziej obfitowała ostatnia część spotkania. Rozpoczęła się ona zgubieniem piłki przez gospodarzy i przechwytem grającego w dwie strony Michała Podobieńskiego. To właśnie rozgrywający Angels został autorem następnego touchdownu. Nie minęło wiele czasu, a torunianie
jeszcze bardziej powiększyli swoją przewagę. Bieg Tomasza Kempki zakończył się stratą piłki na rzecz Kacpra Wojciechowskiego, który po przebiegnięciu ponad 50 jardów zameldował się w polu punktowym przeciwników. Ostatnie słowo w niedzielnym meczu w Gdańsku należało do Białych Lwów. Rozmiary ich porażki zakończyła 36-jardowa akcja podaniowa. Dogrywał Adam Szczepanek, a skutecznie obrońcom rywali uciekł Maksymilian Ambroziak-Brzeziński. Podwyższenie nie było udane i finalnie potyczka ta skończyła się rezultatem 12:32.
– Zdecydowanie szybko stracone punkty podziałały na nas motywująco. Powiedziałbym, że nawet rozjuszyły. Byliśmy przygotowani na każdą ewentualność, ale niestety czasem zdarzają się błędy indywidualne, na które nie mamy bezpośrednio wpływu na boisku jako trenerzy. Oczywiście będziemy szlifować aspekty, które zawiodły, ale szybkie przegrupowanie i przemieszczenie zawodników od razu dały efekty w następnych drive’ach, w których wielokrotnie wymuszaliśmy inty oraz fumble, natomiast w ofensywie obfitowały one w wiele pierwszych prób i przyłożeń. Występ drużyny uważam za bardzo udany. Popełniliśmy kilka błędów, które mimo wszystko nie rzutowały w dużym stopniu na finalny wynik. Należy brać pod uwagę fakt, że przyjechaliśmy w bardzo okrojonym składzie. Dzięki świetnie zrealizowanemu gameplanowi w ofensywie, jak i defensywie mogliśmy skutecznie stłamsić Gdańsk i wyjść jako zwycięzcy z tego spotkania. Cała drużyna działała jak dobrze naoliwiona maszyna. Z tego względu z pomocą szczególnie wyróżniających się indywidualności w tym dniu, m.in. Michał Podobieński, Grzegorz Piotrowski, Kacper Wojciechowski czy Kacper Sędłak, byliśmy w stanie wygrać z Białymi Lwami. Nie możemy też zapomnieć o naszych cichych bohaterach, którymi byli liniowi grający w obie strony. Uważam też, że dajemy jasny sygnał innym drużynom, że muszą się z nami liczyć. Odważnie mogę stwierdzić, że jeżeli zdrowie dopisze naszym zawodnikom, to mamy jedną z najlepszych (jeżeli nie najlepszą) defensywę w drugiej lidze. Z dużym optymizmem zapatrujemy się na kolejne mecze i twardo zmierzamy w stronę play–offów – deklaruje kapitan defensywy Angels Toruń, Jakub Kapiwąs.
O kolejne zwycięstwo Angels Toruń powalczą w najbliższy weekend na terenie Tytanów Lublin, którzy tak jak Białe Lwy, w tym roku mają za sobą komplet przegranych spotkań. 1 lipca natomiast zespół z Lublina zmierzy się w potyczce dwóch najsłabszych ekip PFL2 właśnie z gdańszczanami.
I kwarta
6:0 – przyłożenie Tomasza Kempki po 15-jardowej akcji biegowej
II kwarta
6:6 – przyłożenie Kacpra Olejnika po 5-jardowej akcji po podaniu Michała Podobieńskiego
6:12 – przyłożenie Szymona Pławińskiego po 53-jardowej akcji po podaniu Michała Podobieńskiego
III kwarta
6:20 – przyłożenie Grzegorza Piotrowskiego po 6-jardowej akcji po podaniu Michała Podobieńskiego (podwyższenie za dwa punkty Grzegorz Piotrowski po podaniu Michała Podobieńskiego)
IV kwarta
6:26 – przyłożenie Michała Podobieńskiego po 5-jardowej akcji biegowej
6:32 – przyłożenie Kacpra Wojciechowskiego po 53-jardowej akcji powrotnej po przechwycie piłki
12:32 – przyłożenie po 36-jardowej akcji po podaniu
Mariusz Kańkowski