W pierwszy weekend września byliśmy świadkami czterech spotkań PFL9. Tym razem po swoich meczach zadowoleni mogą być gracze Kraków Kings B, Barbarians Koszalin, Towers Opole i Rhinos Wyszków.
Kraków Kings B – Święci Częstochowa 58:7
Czwarta kolejka rozpoczęła się w Krakowie. Obie drużyny czekały na pierwszą wygraną w tym sezonie i sztuka ta udała się w efektownym stylu gospodarzom. Kings wyszli na prowadzenie w pierwszej kwarcie za sprawą udanej akcji Szymona Lorenca. Za dwa punkty podwyższył Paweł Szmit i w drugą część meczu „Królowie” weszli z prowadzeniem 8:0. Po zmianie stron krakowianie byli jeszcze skuteczniejsi. Najpierw touchdown zanotował Andrii Shlikhutka. Pochodzący z Ukrainy zawodnik popisał się efektowną 80-jardową akcją powrotną po puncie Świętych. Po chwili po raz drugi podwyższył Szmit, który złapał podanie Mateusza Wiechecia. Rozgrywający Kings B w drugiej kwarcie dopisał do konta swojej drużyny osiem „oczek”. Ułatwił mu to błąd gości przy kickoffie krakowian, którzy po wykopaniu piłki zdołali ją błyskawicznie odzyskać. Po chwili Wiecheć był już w polu punktowym po przebiegnięciu 45 jardów. Quarterback Kings B podwyższył również solowym biegiem środkiem i na przerwę gospodarze zeszli z prowadzeniem 24:0.
Niespodziewanie trzecia kwarta lepiej rozpoczęła się dla częstochowian. Pierwsze w tym sezonie punkty zapewnił Świętym Łukasz Aleksandrowicz. Skrzydłowy gości najpierw złapał w polu punktowym podanie Mateusza Słowińskiego, a chwilę później celnie kopnął także na bramkę, zmniejszając stratę klubu z województwa śląskiego. Radość częstochowian nie trwała jednak długo. 50-jardowa akcja podaniowa duetu Mateusz Wiecheć – Szymon Lorenc dała bowiem kolejne punkty Kings B. Za dwa „oczka” podwyższył po raz trzeci tego dnia Paweł Szmit. W tej samej części punktowali ci sami gracze – touchdown zanotował Lorenc, a podwyższał Szmit. W końcówce punktował już tylko Mateusz Wiecheć. Rozgrywający rezerw „Królów” zapewnił osiem „oczek” w trzeciej oraz tyle samo w czwartej kwarcie, dzięki czemu gospodarze mają na swoim koncie 2 punkty w tabeli grupy D.
Następny ligowy mecz krakowianie również rozegrają u siebie, kiedy 25 września podejmą Żurawica Cranes. Święci swój sezon PFL 9 zakończą natomiast 3 października wyjazdowym meczem z Silesia Rebels B.
Barbarians Koszalin – Royal Grizzlies Gorzów Wielkopolski 42:14
Dwa punkty w tabeli swojej grupy mają także po minionym weekendzie Barbarians Koszalin. Objęcie prowadzenia w pierwszym domowym meczu znacznie ułatwili im w sobotę rywale. Grizzlies bowiem popełnili błąd przy próbie punta, dzięki czemu „Barbarzyńcy” pierwszą serię ofensywną rozpoczynali 5 jardów od endzone’u. Po chwili po solowej akcji z przyłożenia cieszył się więc Wojciech Wirkus. Gospodarzom nie udało się podwyższyć. Nie minęło wiele czasu, a koszalinianie skorzystali z kolejnego błędu przeciwnika, który przez zły snap tym razem udanie odkopał piłkę. Znowu jednak już w pierwszej próbie Wojciech Wirkus po akcji biegowej – tym razem 46-jardowej – zameldował się w polu punktowym. Rozgrywającemu gospodarzy udało się także podwyższyć. Również Barbarians nie ustrzegli się jednak błędów. W końcówce pierwszej kwarty przyjezdni wykonali dobry punt, po którym rywale musieli rozpoczynać atak spod własnego pola punktowego, co zakończyło się safety, a więc dwoma punktami dla Grizzlies. Nie podcięło to jednak skrzydeł ekipie z Koszalina. Po 25-jardowym biegu przyłożeniem odpowiedział Wojciech Wirkus. Za dwa punkty podwyższył Arkadiusz Kapszewicz. Co więcej, futbolówka błyskawicznie wróciła w ręce gospodarzy. Po próbie akcji powrotnej gorzowianie zgubili piłkę, którą przejął Hubert Mora. To pozwoliło gospodarzom na rozpoczęcie serii ofensywnej, sfinalizowanej 16-jardowym biegiem przez Kapszewicza. Tym razem Barbarians podjęli decyzję o podwyższaniu kopnięciem, co udało się Filipowi Lewiczowi. Gorzowianie nie tylko nie potrafili w końcówce drugiej kwarty przeprowadzić skutecznych akcji ofensywnych, ale po straci przyłożenia znowu nie zdołali nawet swojego ataku wprowadzić na boisko. Po kickoffie próba akcji powrotnej Tomasza Burdzińskiego zakończyła się stratą, co wykorzystał Maciej Donaj, przechwytując zgubioną futbolówkę i wbiegając z nią w endzone. Punktowanie w pierwszej połowie zakończył celnym kopnięciem Filip Lewicz.
Mercy rule w życie weszła na początku trzeciej kwarty, kiedy z piłką w polu punktowym po 35-jardowym biegu zameldował się Dawid Wasylik. Po akcji podaniowej podwyższył za dwa punkty Kamil Pieniawski. Grizzlies rozmiary porażki zdołali zmniejszyć w ostatniej odsłonie spotkania. Po prawie 50-jardowej akcji podaniowej autorem pierwszego w tym sezonie przyłożenia dla gorzowian został Tomasz Burdziński. Przy podwyższeniu podanie Michała Chudego nie znalazło jednak adresata. W końcówce goście wykorzystali jeszcze błąd Barbarians przy snapie, który spowodował, że drużyna z Gorzowa rozpoczęła atak pod samym polem punktowym rywali. 1-jardowy bieg dał po chwili touchdown Borysa Majewskiego, co ustaliło końcowy rezultat na 42:14.
Barbarians trzeci mecz sezonu zasadniczego rozegrają u siebie 18 września z Angels Toruń. Grizzlies tydzień później podejmą natomiast u siebie Armadę Szczecin.
Renegades Świdnica – Towers Opole 18:44
Udanie tegoroczne rozgrywki zainaugurowali w niedzielę Towers Opole. „Wieże” na wyjeździe wysoko pokonały świdniczan, choć pierwsza kwarta nie zapowiadała tak dużej różnicy punktowej. Na przyłożenie Marcina Niedobitka i dwupunktowe podwyższenie Patryka Grębowca odpowiedział bowiem Artur Matijczak, a po celnym kopnięciu Wiktora Mizielińskiego gospodarze przegrywali tylko jednym punktem. W tej samej części spotkania Patryk Grębowiec zanotował touchdown, a Renegades odpowiedzieli jedynie udanym field goalem Mizielińskiego, dzięki czemu Towers po pierwszej kwarcie prowadzili 14:10. Później było tylko lepiej. Po zmianie stron podanie Krzysztofa Pacana zamienił na przyłożenie Łukasz Szelongiewicz i opolanie mieli w połowie meczu dwa razy więcej punktów od rywali.
Szelongiewicz rozpoczął także punktowanie w trzeciej kwarcie, ponownie wykorzystując podanie Krzysztofa Pacana. Udanie podwyższył Patryk Grębowiec, na co odpowiedzieć potrafili gospodarze. Sześć punktów dał im Bartosz Wolski, a dwa dodatkowe Krystian Sobol. Był to jednak kres możliwości Renegades i od tamtej pory Towers zwiększali tylko przewagę. Jeszcze w trzeciej kwarcie touchdown zapewnił Marcin Niedobitek, a podwyższył Łukasz Szelongiewicz. W ostatniej części tego starcia opolanie zapunktowali jeszcze w defensywie. Podanie gospodarzy przechwycił Tomasz Idzik, któremu udało się zaliczyć pick six. Dwupunktowe podwyższenie Patryka Grębowca zakończyło to zwycięskie dla gości starcie.
– Sezon urlopowy dał nam się trochę we znaki, gdyż brakowało kilku starterów w tym meczu, ale zmiennicy stanęli na wysokości zadania. Dodatkowo cały czas staramy się odbudować klub po pandemii, w wyniku której musieliśmy podjąć decyzję o zejściu do niższej ligi, gdyż braki na ławce oraz odejście kilku kluczowych sponsorów były zbyt duże, aby rywalizować w futbolu 11-osobowym. Do Świdnicy przyjechaliśmy tylko po zwycięstwo i nic innego nie wchodziło w grę. Nasz trener zadbał o to, abyśmy bardzo dobrze przygotowali się na treningach pod to spotkanie. Dysponowaliśmy materiałem wideo z ich pierwszego meczu i niczym nie mogli nas zaskoczyć. Dwa przyłożenia, które straciliśmy były to błędy indywidualne naszej obrony, które bezlitośnie wykorzystał przeciwnik. Na szczęście więcej takich pomyłek nie było i obie formacje (atak i obrona) zagrały dobry mecz. Mimo zadowalającego wyniku wciąż musimy poprawić kilka rzeczy przed meczem z Watahą, który jest już w ten weekend w Opolu. Jako Towers zawsze walczymy o najwyższe cele czyli finał – powiedział najskuteczniejszy zawodnik tego spotkania, Łukasz Szelongiewicz – zdobywca 14 punktów dla Towers Opole.
Świdniczan czeka 18 września domowy pojedynek z Bielawa Owls. Towers natomiast po raz pierwszy w tym sezonie przed własną publicznością zaprezentują się w najbliższą niedzielę, mierząc się z Watahą Zielona Góra.
Dukes Ząbki – Rhinos Wyszków 0:51
Najbardziej jednostronnym w tej kolejce starciem była zdecydowanie potyczka w Ząbkach, gdzie tamtejsi Dukes po raz pierwszy w tym sezonie PFL9 zaprezentowali się na własnym stadionie. Rhinos szybko wyszli na prowadzenie po 45-jardowym biegu Dominika Buczka. Za jeden punkt celnie podwyższył Łukasz Berbeć. Nie minęło wiele czasu, a wyszkowianie powiększyli przewagę. Tym razem w endzone po 5-jardowym biegu przebił się Bartosz Zapendowski. Gospodarze nie byli w stanie na początku meczu w żaden sposób zagrozić defensywie rywali, a co więcej, popełnili błąd w ataku, który przez zły snap zakończył się safety, czyli dwoma dodatkowymi punktami dla „Nosorożców”. Nie minęły dwie minuty, a Rhinos zapewnili sobie następny touchdown. 67-jardową akcją powrotną po wykopie rywali popisał się Wiktor Stankiewicz. Minęła chwila, a wyszkowianie znowu cieszyli się z przyłożenia. Piłka po fatalnym snapie Dukes niemal sama wpadła w endzone. Ostatecznie najszybciej dopadł do niej Kamil Wykowski, który dopełnił formalności, wbiegając z futbolówką w pole punktowe. Podwyższył Łukasz Berbeć, który w pierwszej kwarcie okazał się nieomylny przy wszystkich czterech kopnięciach. Do drugiej kwarty Rhinos przystępowali z prowadzeniem 30:0, dlatego już wówczas można było mieć pewność, że ekipa z Wyszkowa sięgnie po pierwsze zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. W drugiej kwarcie przewagę gości powiększył jeszcze 15-jardowym biegiem Wiktor Stankiewicz, a po raz piąty piłkę między słupy posłał Łukasz Berbeć.
W drugiej połowie przyjezdni nie przestali punktować. Zarówno w trzeciej, jak i w czwartej kwarcie byli to ci sami gracze. Po przerwie bowiem dwa przyłożenia zapisał na swoim koncie Bartosz Morka, a dwa celne podwyższenia Łukasz Berbeć. Skrzydłowy Rhinos najpierw złapał piłkę w polu punktowym po 15-jardowym podaniu Piotra Wykowskiego, a w ostatniej części duet Wykowski – Morka zaprezentował prawie 60-jardową akcję podaniową. Dukes nie byli w stanie odpowiedzieć żadną udaną ofensywną akcją i ostatecznie „Nosorożce” triumfowały aż 51:0.
Zespół z Dąbek już w tę sobotę rozegra wyjazdowy mecz z Olsztyn Lakers, natomiast Rhinos 25 września stawią się w Lublinie na pojedynek z tamtejszymi Tytanami.
– W końcu udało nam się zagrać lepiej. Przede wszystkim zmiana nastawienia i ruszyliśmy na 100% od pierwszej sekundy aż do końca meczu. Na to liczyłem. Wiedzieliśmy, że wychodzimy w roli faworyta, ale sport bywa brutalny. Wykonaliśmy zadanie nałożone przez trenerów. Zagraliśmy zaledwie kilka zagrywek, które chcieliśmy ogrywać. Udało się. Teraz nastawiamy się już na Lublin i na mocna grę. Szanse na grę w play-offach wciąż są duże. Każda z drużyn jest na podobnym poziomie, więc będzie ciekawie – powiedział Piotr Wykowski, prezes oraz rozgrywający Rhinos Wyszków.