Podsumowanie 1. kolejki PFL9

W miniony weekend rozpoczęły się rozgrywki PFL9, w których w tym sezonie oglądamy 18 drużyn. Osiem z nich jest już po inauguracji sezonu. Pierwsze triumfy mają w swoim dorobku Żurawica Cranes, Tytani Lublin, Olsztyn Lakers i Silesia Rebels Katowice B.

foto: DuPho

Święci Częstochowa – Żurawica Cranes 0:48

Jako pierwsi w sezonie 2021 na boiska PFL9 wybiegli zawodnicy z Częstochowy i Żurawicy. Dla Świętych był to powrót na boiska po rocznej przerwie, natomiast futboliści z Podkarpacia starciem pod Jasną Górą oficjalnie debiutowali na futbolowej mapie Polski. Mimo że ekipa z Żurawicy rozegrała dopiero swoje pierwsze spotkanie w historii, w ich szeregach nie brakuje doświadczonych zawodników, o czym przekonali się częstochowianie. Jednym z takich graczy jest bez wątpienia Beniamin Iwanicki. Były skrzydłowy Kraków Kings i Przemyśl Bears został autorem pierwszego przyłożenia w tym sezonie PFL9. Niedługo później drugi touchdown dla Cranes zdobył także Kamil Kruk i po pierwszej kwarcie ekipa z województwa podkarpackiego prowadziła 12:0. Po zmianie stron kibice oglądali jeszcze więcej akcji punktowych. W endzone zameldował się jako pierwszy w drugiej kwarcie Kamil Korecki. Goście próbowali podwyższeń za dwa punkty, lecz sztuka ta im się nie udawała. Zespół z Żurawicy dopiął swego dopiero po czwartym przyłożeniu, którego autorem został Beniamin Iwanicki, po raz drugi w tym spotkaniu wbiegając z piłką w pole punktowe. Po jego touchdownie dwa dodatkowe „oczka” na konto Cranes dopisał Cezary Wołczyk. Dwukrotnie w tej części meczu w polu punktowym z futbolówką zameldował się również Krystian Wilczyński. Najpierw dało to przyłożenie, a następnie podwyższenie po tym, jak touchdown zanotował Jacek Garczewski. Tym samym do szatni Żurawica Cranes zeszli z prowadzeniem 40:0

Druga połowa minęła bardzo szybko, bowiem od końcówki drugiej kwarty obowiązywało już mercy rule. Mimo wszystko, po remisowej trzeciej części meczu, w ostatniej kwarcie przyjezdnym udało się wywalczyć jeszcze osiem punktów. Przyłożenie wywalczył Jacek Oszczypko, a podwyższeniem za dwa „oczka” wynik na 48:0 dla Żurawica Cranes ustalił Jacek Garczewski.

Święci szansę do zrehabilitowania się za dotkliwą porażkę będą mieli 29 sierpnia podczas kolejnego domowego starcia. Ich rywalem będą Silesia Rebels Katowice B. „Żurawie” czeka natomiast niemal miesięczna przerwa. Ich następny ligowy mecz zaplanowano na 11 września, kiedy również zmierzą się z katowiczanami.

Tytani Lublin – Warsaw Eagles B 28:22

To niewątpliwie pojedynek, który w miniony weekend przyniósł najwięcej emocji. Do wyłonienia triumfatora starcia Tytanów z Orłami była potrzebna bowiem dogrywka. Starcie w Lublinie zaczęło się w wymarzony sposób dla gospodarzy. W pierwszej ofensywnej akcji Paweł Burył zanotował sack na rozgrywającym Eagles B, a dwie akcje później gracz gości próbował solowego biegu, kończąc go fumble. Lublinianie – a dokładnie Karol Stachyra – przejęli piłkę i rozpoczęli serię ofensywną, która zakończyła się dla nich wyjściem na prowadzenie. Nie udało się wywalczyć przyłożenia, zatem w czwartej próbie podjęli próbę kopania z pola. 37-jardowy field goal Huberta Tażbirka okazał się celny i na tablicy wyników pojawiło się 3:0. Warszawianie z biegiem czasu zbliżali się do pola punktowego rywali, lecz ponownie stracili piłkę przez fumble swojego rozgrywającego, który nie utrzymał futbolówki po szarży Karola Dragana. Najszybciej do piłki dopadł Jakub Parol, przywracając tym samym na boisko atak gospodarzy. Nie trwał on jednak długo i zakończył się puntem Jakuba Rzepeckiego. Eagles B w drugiej kwarcie zdołali wreszcie odpowiedzieć, wychodząc jednocześnie na prowadzenie. Autorem pierwszego w tym spotkaniu przyłożenia został Michał Grej, który zaprezentował 23-jardową akcję biegową. Za jeden punkt celnie podwyższył natomiast Filip Twardowski. Tytani zdołali jednak dość szybko odpowiedzieć. Choć seria ofensywna zakończyła się stratą posiadania, to chwilę później gospodarze cieszyli się z powrotu na prowadzenie. Próbę dalekiego podania przechwycił bowiem Karol Dragan. Linebacker lublinian był bliski pick six, lecz ostatecznie upadł tuż przed linią pola punktowego. Brakujący jard wywalczył Jakub Chrześcjan. Przez zły snap nie udało się gospodarzom podwyższyć za jeden punkt, zatem pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 9:7. W tej samej części meczu w defensywie błysnęli jeszcze Rafał Szwarc, który wykorzystał błąd Eagles B, nakrywając ciałem zgubioną piłkę, oraz Maciej Jabłoński, który przechwycił tuż przed polem punktowym próbę dalekiego podania Andrzeja Jakubca w ostatniej akcji drugiej kwarty.

O ile pierwsza połowa rozpoczęła się dla gospodarzy idealnie, o tyle druga wręcz przeciwnie – w pierwszej ofensywnej akcji podanie Andrzeja Jakubca przechwycił bowiem ponownie Maciej Jabłoński, który po przebiegnięciu brakujących 27 jardów, zameldował się w endzone. Po raz drugi celnie za jeden punkt kopnął Filip Twardowski i prowadzenie znowu było po stronie Orłów. Znowu także nie utrzymało się ono długo. Po fumble rozgrywającego gości, piłkę przechwycił Karol Dragan i tym razem udało mu się bez większych kłopotów zameldować po 40-jardowej akcji powrotnej w polu punktowym rywali. Za jeden punkt celnie udało się podwyższyć Hubertowi Tażbirkowi i Tytani prowadzili wówczas 16:14. Nie był to jednak koniec punktowania w trzeciej kwarcie – pick six zaprezentował Michał Piskor, co zwiększyło przewagę gospodarzy. Nie udało się podwyższyć, bowiem kopnięcie Tażbirka zostało zablokowane i miało to duży wpływ na dalsze losy meczu. W ostatniej kwarcie bowiem – mimo że zaczęła się ona od powalenia rozgrywającego przed linią wznowienia akcji autorstwa Pawła Buryła – rezerwy Eagles zdołały doprowadzić do remisu. Gościom ta sztuka udała się dzięki wykorzystaniu błędów rywali. Najpierw dwa „oczka” na konto Orłów zapisał Paweł Gajc, który powalił w polu punktowym Tytanów Wiktora Buknickiego, notując tym samym safety. Nie minęło wiele czasu, a Siarhey Adpushchennikau po 3-jardowym biegu zanotował touchdown, doprowadzając tym samym do remisu 22:22. Lublinianie nie doprowadzili jednak do minimalnej przewagi rywali. Kopnięcie Filipa Twardowskiego udało im się zablokować i wynik remisowy utrzymał się do gwizdka kończącego czwartą kwartę. Bohaterem Tytanów okazał się Hubert Tażbirek, który swoim przyłożeniem po 25-jardowej akcji po podaniu Andrzeja Jakubca zdobył decydujący touchdown. W dogrywce bowiem gościom nie udało się zapunktować, wobec czego triumf ekipy z Lublina stał się faktem.

Nie tyle spodziewałem się zwycięstwa, co w nie mocno wierzyłem. Widziałem zaangażowanie Tytanów, które zwiększało się im bliżej było startu sezonu, widziałem jak weterani szkolą nowych rookies, a oni słuchają i mocno pracują, widziałem dużą frekwencję na treningach i czuć było dobrą atmosferę w klubie nie tylko sportowo, ale także jeśli chodzi o cały taki „hype” na Tytanów. W tym meczu kibice dopisali, zawsze mamy wielu kibiców, ale teraz byłem wyjątkowo miło zaskoczony bo jedyna promocja (przez mój urlop) wydarzyła się na facebooku. To oznacza że nasi kibice ciągle o nas pamiętają i czekają na nasze występy. Cieszę się, że mogliśmy pokazać naszym fanom że wróciliśmy i idziemy po zwycięstwa – powiedział po tym starciu Karol Sidorowski, prezes Tytanów Lublin.

Już w najbliższą sobotę w Olsztynie lublinianie zagrają z tamtejszymi Lakers. Dzień później będziemy mieli małe derby, bowiem jako gospodarz na stadionie w Ząbkach Warsaw Eagles B staną naprzeciw Dukes Ząbki.

Rhinos Wyszków – Olsztyn Lakers 6:26

W ostatnich latach pojedynki „Nosorożców” z „Jeziorowcami” mogliśmy oglądać regularnie i niemal zawsze oznaczały one dobre, wyrównane widowisko. Tym razem na inaugurację sezonu 2021 znacznie lepiej zaprezentowali się futboliści z Olsztyna. W pierwszej kwarcie po 7-jardowym biegu wyprowadził ich na prowadzenie Maciej Baranowski. Nie udało się podwyższyć przez złego snapa i wynik 0:6 utrzymał się do końca tej części spotkania. Po zmianie stron przyjezdni zadali kolejny cios. Tym razem zrobili to po akcji podaniowej, a na listę punktujących wpisał się Dawid Rutkowski. Ponownie nie udało się podwyższyć, tym razem próbując dwupunktowej konwersji, zakończonej niecelnym podaniem.

W drugiej połowie pod względem ofensywnym Lakers prezentowali się jeszcze nieco lepiej. Najpierw, szybko po wznowieniu gry w trzeciej kwarcie akcja podaniowa przyniosła touchdown Krzysztofa Bartwickiego. Wreszcie udało się również podwyższyć za sprawą celnego kopnięcia Ashleya Richardsa. Ostatnia część gry bardziej udanie rozpoczęła się jednak dla gospodarzy. Honorowe przyłożenie zapisał na swoim koncie po kilkujardowym biegu środkiem Dominik Buczek. Rhinos chcieli zaskoczyć rywali przy podwyższeniu, co zostało jednak szybko rozszyfrowane i sześć punktów okazało się tego dnia kresem możliwości „Nosorożców”. Ostatnie słowo i tak należało do przyjezdnych. Przyłożył Artur Paź, podwyższył po raz drugi Richards i końcowy wynik tego pojedynku to 6:26.

21 sierpnia Lakers zaprezentują się po raz pierwszy w tym sezonie przed własnymi kibicami, a ich przeciwnikiem będzie inny zespół, mający już za sobą wygrany mecz – Tytani Lublin. Rhinos z kolei na kolejny pojedynek czekać muszą do 5 września. Wówczas w Ząbkach wystąpią przeciwko tamtejszym Dukes.

Silesia Rebels Katowice B – Kraków Kings B 18:14

Jedynym niedzielnym spotkaniem był pojedynek dwóch drużyn rezerw. Lepiej z tego starcia wyszedł klub, który zakończył rozgrywki PFL1 wyżej w tabeli. Pierwsza kwarta przyniosła remis 6:6, natomiast po zmianie stron skuteczniejsi przy podwyższeniu byli goście z Małopolski, co pozwoliło im prowadzić w połowie meczu 14:12. W szeregach gospodarzy przyłożenia zanotowali Kamil Zięba i Łukasz Oberaj, natomiast dla Kings B punktowali Mateusz Wiecheć i Jacek Zawadzki. Ten ostatni zdołał także dać dwa „oczka” po podwyższeniu i to dzięki niemu krakowianie schodzili na przerwę z minimalną przewagą.

Nic ona jednak nie dała, ponieważ w drugiej połowie punktowała tylko jedna strona. W ostatniej kwarcie touchdown zapisał na swoim koncie Tomasz Suchanek, zapewniając tym samym „Rebeliantom” cenne zwycięstwo. Katowiczanie zmierzą się w następnym meczu 29 sierpnia na wyjeździe ze Świętymi Częstochowa, z którymi „Królowie” zagrają tydzień później przed własną publicznością.