Czas na drugą kolejkę ELF

fot: Stuttgart Surge

Tydzień temu wystartowały prestiżowe rozgrywki European League of Football. Już pierwsza kolejka pokazała, że w tym sezonie możemy się spodziewać wielu emocjonujących starć i zaskakujących rozstrzygnięć. Jaki okaże się drugi weekend z ELF?

Cologne Centurions – Swarco Raiders Tirol
(sobota, 11 czerwca, 15:00)

Na rozpoczęcie drugiego tygodnia zmagań w ELF zmierzą się ze sobą ekipy, które rozgrywki rozpoczęły bardzo wyrównanymi i wymagającymi spotkaniami. Różnica jest jednak taka, że ekipa z Kolonii zdołała w Turcji przeciwko tamtejszym Rams na niespełna trzy minuty przed końcowym gwizdkiem objąć prowadzenie i nie oddać go rywalom. „Jeźdźcy” natomiast swojej szansy na wygraną w austriackim klasyku nie wykorzystali i na 10 sekund przed końcem po nieudanej akcji podaniowej Raiders w czwartej próbie, to Vienna Vikings mogli cieszyć się ze zwycięstwa na inaugurację. Ekipa z Tyrolu niewątpliwie będzie więc podrażniona porażką przeciwko krajowemu rywalowi i w Kolonii zamierza pokazać, że w ELF nie znalazła się przypadkowo. Kluczem może się okazać bardziej rozważna gra ich rozgrywającego Seana Sheltona, który w potyczce z „Wikingami” nie ustrzegał się błędów, a ich skutkiem były przyłożenia rywali. Dla Centurions nieudana gra podaniowa to właśnie prawdziwa „woda na młyn”, o czym przekonały się stambulskie „Barany”, pierwsze dwa przyłożenia tracąc po pick six.

Berlin Thunder – Istanbul Rams
(sobota, 11 czerwca, 15:00)

Równolegle do pojedynku w Kolonii, rozpocznie się także mecz niemal 600 kilometrów bliżej naszego kraju. W stolicy Niemiec swój pierwszy wyjazdowy pojedynek rozegrają Turcy, którzy obiecująco zaprezentowali się w swoim debiucie. Zupełnie odmienne nastroje mają berlińczycy. Dla futbolistów Thunder starcie z Hamburg Sea Devils, jest raczej doświadczeniem z gatunku tych „do zapomnienia”. Stołeczni gracze przeciwko aktualnym wicemistrzom European League of Football pokazali ogromną niemoc w ofensywie, czego dowodem jest choćby fakt, iż na pierwsze przyłożenie „Grzmot” czekał aż do ostatniej kwarty. Zawiodła między innymi linia ofensywna, która w domowym starciu musi się zrehabilitować za dotkliwą (18:43) porażkę z rywalami z północy Niemiec. Tylko czekać na słabą ochronę rozgrywającego będzie między innymi doskonale znany w naszym kraju Zachary Blair – były gracz Lowlanders Białystok i Warsaw Mets. Standardowo grający z numerem 42 linebacker już w swoim debiucie w Rams pokazał, że jest graczem, który potrafi się wyróżnić nie tylko na poziomie walki o mistrzostwo Polski. Podopieczni Vala Gunna na pewno nie mają się czego wstydzić po inauguracji rozgrywek i jeśli nie będą dopuszczać się błędów w ataku, jak przed tygodniem, wcale nie muszą stać na straconej pozycji w potyczce z klubem, który w ubiegłorocznym sezonie na 10 meczów wygrał tylko 3.

Dacia Vienna Vikings – Frankfurt Galaxy
(niedziela, 12 czerwca, 15:00)

W niedzielę po południu czekają nas aż cztery pojedynki w ELF. Jednym z nich będzie arcyciekawie zapowiadająca się potyczka wiedeńskich „Wikingów” z obrońcami tytułu. Ubiegłoroczni mistrzowie European League of Football obecny sezon niespodziewanie rozpoczęli od porażki. Ich pogromcami okazali się debiutujący w lidze futboliści Rhein Fire. Galaxy wyraźnie przespało początek tego starcia, co rzutowało na końcowy rezultat. Gracze z Düsseldorfu w drugiej kwarcie prowadzili bowiem w pewnym momencie nawet 19:3. Ekipa z Frankfurtu pokazała w tym starciu jednak charakter, wyrównując na 19:19. Wówczas jednak Fire zadali kolejny cios swoim rywalom. Galaxy wciąż nie odpuszczali, ponownie odpowiadając i zrobiło się 26:26. Dopiero kopnięcie z pola na 11 sekund przed upływem czasu pozbawiło aktualnych mistrzów ELF nadziei na korzystny rezultat. Starcie to miało jednak wiele pozytywów i porównanie go do wygranego meczu Vikings, byłoby sporym nadużyciem. Zespół z Wiednia, który rozpoczął sezon od zwycięstwa wcale nie będzie w niedzielę murowanym faworytem. Aby jednak udowodnić futbolowej Europie, że zalicza się do ścisłej czołówki klubów na Starym Kontynencie, musi wygrać z innym mocnym zespołem, niż dobrze im znani Raiders. Domowy mecz z Galaxy wydaje się ku temu idealną okazją, tym bardziej, że goście wystąpią w nim ogromnie osłabieni. Kontuzji doznał bowiem rozgrywający ekipy z Frankfurtu Jakeb Sullivan. W związku z tym niemiecki klub w ostatnich dniach zakontraktował na kolejny sezon backupa na pozycji QB – Moritza Johannknechta.

Hamburg Sea Devils – Barcelona Dragons
(niedziela, 12 czerwca, 15:00)

Zespół, z którym Galaxy wygrali ubiegłoroczny finał, po efektownym zwycięstwie na starcie aktualnego sezonu jest natomiast w zgoła odmiennych nastrojach. Hamburg Sea Devils nie dali najmniejszych szans rywalom z Berlina, prezentując całkowitą dominację, między innymi w linii defensywnej. Teraz przed „Morskimi Diabłami” kolejny mecz domowy i znowu wskazanie w nim faworyta wydaje się rzeczą banalną. Katalońskie „Smoki” co prawda mają dobre wspomnienia po ubiegłotygodniowej wizycie w Niemczech, kiedy rozgromili 38:9 Stuttgart Surge, lecz Sea Devils do zupełni inny „kaliber” niż ekipa, która poprzedni sezon zakończyła z najgorszym bilansem w całej lidze. Futboliści z Hamburga muszą na pewno uważać na grę podaniową ekipy z Barcelony. Rozgrywający Zachary Edwards w Stuttgarcie przed tygodniem zanotował bowiem niemal perfekcyjny występ – wywalczył 286 jardów, rzucił 3 przyłożenia i ani razu nie pozwolił przeciwnikom na przechwycenie rzuconej przez niego futbolówki. Mecz w Hamburgu pokaże, czy to Amerykanin i korpus skrzydłowych Dragons są w tym sezonie tak wybitni, czy po prostu w tamtym meczu rywale byli tak słabi, że do tego dopuścili. Hiszpanie na pewno będą musieli uważać na grę dołem swoich niedzielnych przeciwników. Najlepszym zawodnikiem Sea Devils w 1. kolejce był bowiem Glen Toonga, który w sezonie 2020 czarował na polskich boiskach w trykocie Lowlanders Białystok, a w ekipie z Hamburga zadebiutował tydzień temu 110 wybieganymi jardami w 17 próbach, do których dołożył 2 przyłożenia.

Leipzig Kings – Rhein Fire
(niedziela, 12 czerwca, 15:00)

Mając na uwadze, co zobaczyliśmy w 1. kolejce ELF, to goście z Düsseldorfu powinni być zdecydowanym faworytem jedynej w ten weekend bezpośredniej potyczki dwóch niemieckich klubów. Fire w Lipsku będą chcieli pokazać, że triumf nad aktualnym mistrzem nie był przypadkowy i faktycznie zespół ten należy już w jego debiutanckim sezonie zaliczać do ścisłej czołówki. Kings z kolei po meczu we Wrocławiu odczuwają na pewno ogromny niedosyt. To oni bowiem mieli wielką szansę pokonania na starcie rozgrywek ubiegłorocznego półfinalisty, lecz twardo grająca obrona Panthers okazała się zbyt mocna, o czym „Królowie” przekonali się w samej końcówce, kiedy dopuścili się fumbie, kosztującego ich wypuszczeniem z rąk obiecującego rezultatu. Zespół z Lipska finalnie przegrał w stolicy Dolnego Śląska 27:34 i miał zaledwie kilka dni, by poprawić swoją skuteczność w ataku. Defensywa bowiem zaprezentowała się we Wrocławiu świetnie, między innymi aż sześć razy sackując Justice’a Hansena. Dużo podobnych komplementów można zresztą skierować w stronę obrony Rhein Fire po ich inauguracyjnym pojedynku, zatem niedzielny pojedynek w Lipsku przekonamy się, który z tych zespołów do solidnej obrony dołożyć zdołał zabójczo skuteczny atak.

Stuttgart Surge – Panthers Wrocław
(niedziela, 12 czerwca, 15:00)

Wskazanie przez kogokolwiek z Polski faworyta najbliższego meczu wrocławskich „Panter” wcale nie powinno być traktowane jako brak obiektywizmu. Wszystko przemawia bowiem za tym, że to wrocławski klub musi w niedzielę triumfować. Do ich występu w 1. kolejce można mieć jednak sporo zastrzeżeń, więc pewny triumf na południowym zachodzie Niemiec powinien być okazją do potwierdzenia, że Panthers faktycznie włączą się w tym sezonie do walki o mistrzostwo European League of Football. Wrocławianie zagrali bardzo solidnie w obronie, do tego wywalczyli wiele jardów grą podaniową. Nie zawsze udawało się jednak wykończenie drive’ów, zatem kiedy zaprezentować ofensywny festiwal, jak nie z zespołem, który w jedenastu dotychczasowych meczach ELF wygrał tylko dwa, a obecne rozgrywki rozpoczął od porażki 9:38? W sprawieniu niespodzianki będzie chciał pomóc Surge jedyny polski „rodzynek” w zagranicznych klubach European League of Football – ofensywny liniowy Adrian Gierczak, z którym o kulisach jego transferu do Niemiec rozmawialiśmy TUTAJ.