Coraz więcej lig zagranicznych rozpoczyna sezon, dlatego z kolejnymi tygodniami, na coraz obszerniejsze zapowiadają się raporty o występach naszych rodaków poza Polską. W miniony weekend swój sezon rozpoczęła między innymi fińska Vaahteraliiga, znana również jako Maple League, w której mamy swojego przedstawiciela.
Już czwarty sezon w barwach Kuopio Steelers spędzi bowiem Bartosz Bednarczyk. Doświadczony ofensywny liniowy w sezonie 2020 wywalczył ze „Stalowcami” mistrzostwo, a w obecnych rozgrywkach ma szansę ten wyczyn powtórzyć. Obrońcy tytułu wywalczonego przed rokiem (Bednarczyk grał w sezonie 2021 w Berlin Rebels) rozgrywki zainaugurowali bowiem hitowym starciem z aktualnymi wicemistrzami kraju – Helsinki Roosters. W Finlandii występuje obecnie kilka znanych z polskich boisk twarzy. Atakiem drużyny z Kuopio dyryguje dla przykładu Joey Bradley, który w przeszłości przez dwa sezony reprezentował Seahawks Gdynia. O dobrej postawie linii ofensywnej Steelers, gdzie na lewym tacklu grał Bartosz Bednarczyk najlepiej może świadczyć fakt, że ich amerykański rozgrywający w starciu z Roosters ani razu nie został zsackowany. Bradley w sobotniej potyczce z „Kogutami” praktycznie wcale nie biegał, a jego gra opierała się na podaniach. Były quarterback nieistniejących już Seahawks wywalczył podaniami 258 jardów i 4 przyłożenia. Trzy razy po jego zagraniu touchdown zanotował Ville Lindsten i raz Iiro-Pekka Paakki – Naprawdę cieszę się z tego jak zaprezentowaliśmy się jako drużyna w tym starciu. Nasi trenerzy przygotowali dobry game plan na to spotkanie, co można zobaczyć po wyniku meczu. W ofensywie właściwie wszystko nam wychodziło, każde wejście ofensywy praktycznie kończyło się przyłożeniem dla nas, dosłownie oprócz dwóch drive-ów w meczu. W defensywie też układało się nam bardzo dobrze, nie licząc drobnych błędów, które wykorzystali przeciwnicy. Mamy kilka rzeczy do poprawy, ale jesteśmy na pewno na dobrej drodze, żeby był to udany sezon dla Steelers – mówi w rozmowie z Halftime.pl Bartosz Bednarczyk.
Zespół z Kuopio pojedynek w stolicy z wicemistrzami Finlandii wygrał 49:20, stawiając się tym samym w roli głównych faworytów do ponownego sięgnięcia po tytuł. Helsinki Roosters – była fińska potęga, mająca na swoim koncie aż 22 mistrzostwa wcale jednak zdaniem Bartosza Bednarczyka nie musi okazać się najgroźniejszym rywalem Steelars w tym sezonie – Trudno mi jest to w tym momencie ocenić. Roosters obecnie są w trakcie przebudowywania składu, posiadają parę drobnych kontuzji, ale jako drużyna potrafią wyciągać błędy z każdej porażki oraz świetnie dostosować do ligi, w czym im na pewno pomoże ich dobry sztab szkoleniowy. Na pewno nie mamy zamiaru ich lekceważyć, ale jakbym miał wskazać najgroźniejszego przeciwnika w tym sezonie, postawiłbym obecnie na Helsinki Wolverines. Skład „Rosomaków” na papierze prezentuje się imponująco, ale lepiej poczekajmy z oceną i zobaczmy jak się zaprezentują wszystkie drużyny – ocenia były zawodnik między innymi Mousquetaires Paryż, Tychy Falcons i Berlin Rebels. To właśnie wskazani przez Polaka na bardzo groźnych rywali Helsinki Wolverines będą następnymi przeciwnikami Kuopio Steelers. Starcie to zaplanowano na 28 maja. Warto dodać, że „Rosomaki” również mają w swoich szeregach graczy dobrze kojarzonych z polskich boisk. W barwach stołecznej ekipy gra bowiem ofensywny duet futbolistów znany z gry w Lowlanders Białystok jeszcze w czasach PLFA – rozgrywający Jabari Harris i wide receiver RJ Long. Bednarczyk pokusił się również o porównanie poziomu gry w Polsce i Finlandii:
Twierdzę, że liga fińska jest bardziej wymagająca niż polska. Myślę, że po powstaniu ELF i odejściu Panthers Wrocław, polska liga straciła na jakości. Będąc szczerym brak Panthers w Polskiej Futbol Lidze ma swoje wady i zalety. Wadą na pewno jest odejście najlepszej sportowo i organizacyjnie drużyny z rozgrywek, która była motorem napędowym dla innych drużyn. Panthers traktują trochę polska ligę jako swoje zaplecze sportowe, wyciągając z polskich drużyn najlepszych i najbardziej utalentowanych zawodników. Zaletą jak dla mnie jest wyrównanie się poziomu polskiej ligi. Jest teraz bardziej emocjonująca i nieprzewidywalna.
– komentuje polski ofensywny liniowy.
Bardzo bliscy pokonania obrońców mistrzowskiego tytułu byli w sobotę natomiast inni „Stalowcy”. Ostrava Steelers, których barwy w rym roku reprezentują Łukasz Nielaba i Daniel Kamiński, mierzyli się w ubiegły weekend z aktualnymi mistrzami Czech – Vysočina Gladiators. Ekipę z Ostrawy łączy z ich „imiennikami” z Kuopio także to, że ich atakiem również dyryguje były amerykański rozgrywający nieistniejącego już polskiego klubu. Bradley Jones, grający w 2019 roku w Warsaw Sharks, mógłby pojedynek z „Gladiatorami” zaliczyć do udanych, gdyby nie fakt, iż w decydującym momencie jego podanie nie trafiło do kolegi z zespołu. Steelers bowiem dzielnie walczyli na wyjeździe z obrońcami mistrzowskiego tytułu. Na ostatnią kwartę zespół Łukasza Nielaby i Daniela Kamińskiego, których niestety zabrakło w tym starciu, wchodził prowadząc 17:14. Wówczas jednak rozgrywający Gladiators, Jan Dundáček zanotował touchdown, a Petr Kodým zarówno celnie podwyższył kopnięciem, jak i kilka minut gry później dodał na konto gospodarzy trzy „oczka” po 34-jardowym field goalu. Mistrzowie Czech prowadzili więc siedmioma punktami. Na minutę i jedną sekundę przed końcem spotkania zespołowi z Ostrawy udało się zdobyć upragnione przyłożenie. Bradley Jones celnie podał do Jana Vysloužila, a ten zmniejszył stratę gości do jednego punktu. Steelers postanowili grać o pełną pulę i zamiast podwyższać kopnięciem, zadecydowali o grze za dwa „oczka”. Podanie Jonesa okazało się niecelne, co wprawiło w euforię kibiców zgromadzonych na stadionie w Igławie. Wynik w ostatnich sekundach nie uległ już zmianie i finalnie to Vysočina Gladiators triumfowali 24:23. ISMM Ostrava Steelers po trzech rozegranych spotkaniach mają więc na swoim koncie tylko jedną wygraną, co sprawia, że znajdują się aktualnie poza strefą dającą awans do play-offów. Wspomnieć należy jednak, że „Stalowcy” mają już za sobą pojedynki z liderem oraz wiceliderem rozgrywek i w najbliższą niedzielę czeka ich starcie z mającymi identyczny bilans 1-2 Brno Alligators. Gladiators w ten weekend nie rywalizują natomiast w krajowych rozgrywkach, bowiem w ramach CEFL Cup pojawią się w Polsce, gdzie czeka ich pojedynek z Tychy Falcons. Niestety, pojedynek ten nie będzie miał wysokiej stawki, gdyż pewnym jest już, że z Grupy Północnej do finałowego starcia międzynarodowego pucharu awansowali Prague Lions.
Również w sobotę kolejne ważne zwycięstwo w lidze austriackiej zanotował Wojciech Perz. Polski defensive back grający dla Telfs Patriots mierzył się na wyjeździe z ATRIUM Steelsharks Traun. Wyżej notowani przed tym pojedynkiem byli „Patrioci”, co udało im się potwierdzić na boisku. Do przerwy przyjezdni prowadzili 14:7, a po powrocie z szatni nie spuścili z tonu, finalnie triumfując 24:14. Czwarte w tym sezonie zwycięstwo pozwoliło ekipie z Tyrolu pozostać w czołówce tabeli AFL, gdzie wciąż z kompletem zwycięstw przewodzą Danube Dragons. Status niepokonanych w miniony weekend stracili natomiast Prague Black Panthers, którzy ulegli Dacia Vienna Vikings aż 0:21. Te dwie ekipy oraz Telfs Patriots Wojciecha Perza zajmują zatem miejsca drugie, trzecie i czwarte, mogąc się pochwalić bilansem 4-1.
Polski defensor pojedynek ze „Stalowymi Rekinami” zakończył z 2 solowymi tacklami oraz jednym wespół z Marcelem Maierem. Teraz „Patriotów” czeka weekend przerwy po trzech tygodniach gry z rzędu. 28 maja ekipa naszego rodaka podejmie u siebie stołecznych Danube Dragons, mających w tym sezonie Austrian Football League imponujący bilans 5 zwycięstw i żadnej porażki.
Również czeskie „Rekiny” w ten weekend poniosły porażkę. Třinec Sharks – aktualnie mistrzowie 2. Ligi, początek sezonu pod wodzą trenera Macieja Szczerby nie mają udany. Mimo, że zespół z Trzyńca na inaugurację rozgrywek zanotował zwycięstwo, w sobotę ekipa ta przegrała drugi mecz z rzędu. Ich pogromcami na wyjeździe okazali się Příbram Bobcats. W pojedynku tym dla Sharks zagrali czterej Polacy – Mark Kwoka, Przemysław Kapcia Jankowski, Szymon Lampart i Paweł Krusiec. Były rozgrywający Rzeszów Rockets co prawda podał na przyłożenie do Tomáša Klimasa na sześć sekund przed końcem meczu, lecz był to jedynie touchdown zmniejszający rozmiary porażki zespołu z Trzyńca na 12:21. Wcześniej jednak Kwoka posłał piłkę, którą przechwycił Sebastián Tesařík, popisując się 53-jardowym pick six. „Rekiny” po trzech rozegranych meczach mają bilans 1-2. „Polski” zespół z drugiej ligi czeskiej zajmuje aktualnie dopiero czwarte miejsce w tabeli, wyprzedzając jedynie Pilsen Patriots, z którymi już w najbliższy weekend zmierzy się przed własną publicznością.
Niespodziewaną przegraną zanotowali w ten weekend również Limburg Shotguns. „Strzelby”, które do sobotniego starcia miały w swoim dorobku z tego sezonu jedynie porażkę z Amsterdam Crusaders w ramach ligi BNL, po raz pierwszy przegrały także we Flemish American Football League. Pogromcami ekipy, w której występują Oskar Skorzybót i Oskar Sardyga, a koordynatorem defensywy jest Klaudiusz Cholewiński, okazali się Brussels Black Angels. Drużyna ze stolicy objęła prowadzenie w drugiej kwarcie po błędzie ofensywy rywali, który zakończył się safety. W następnej serii ofensywnej „Czarne Anioły” zanotowały również touchdown, co sprawiło, że do przerwy prowadzili na wyjeździe 8:0. W drugiej połowie Shotguns o odrabianie strat musieli walczyć już bez Oskara Skorzybóta – Niestety odnowiłem uraz, który wykluczył mnie z meczu. Na dniach jadę do specjalisty, bo najprawdopodobniej uszkodziłem więzadła. Ale się nie poddaję i mam zamiar wrócić na półfinały – mówi w rozmowie z nami polski defensive back.
Naszemu rodakowi nie było łatwo oglądać, jak po powrocie z szatni jego koledzy zamiast odmienić losy tego starcia, tracili kolejne przyłożenia – Strasznie mnie „skręcało” z sideline-u, cała sytuacja mnie przytłoczyła, bo nie tak to powinno wyglądać. Na ten moment jednak moim najważniejszym celem jest doprowadzenie kolana do jak najlepszego stanu i wywalczenie mistrzostwa BNL. Mimo kontuzji dalej zostaję pozytywnie nastawiony i cele się nie zmieniły – zapowiada Oskar Skorzybót. Limburg Shotguns z zespołem z Brukseli przegrali ostatecznie 8:27. Niestety, Oskar Sardyga całe to spotkanie oglądał z perspektywy rezerwowego i nawet na chwilę nie pojawił się na boisku. Teraz przed „Strzelbami” mecz, którego stawką będzie awans do finału ligi Beneluksu. Zespół naszych rodaków będzie w swoim półfinale faworytem. 28 maja na ich drodze do wielkiego finału staną bowiem Kasteel Nitro’s, których w tym sezonie już raz „Strzelby” pokonały 35:16. Mecz o złoto ligi BNL zostanie rozegrany 11 czerwca. Shotguns mają dodatkową motywację, by w nim wystąpić, bowiem odbędzie się on na ich obiekcie – mogącym pomieścić ponad 9 tysięcy fanów Mijnstadionie w Beringen.
Warto dodać, że niespodziewanie do play-offów ligi Beneluksu awansował również Mariusz Grześko. Jego Arnhem Falcons zakończyli rozgrywki BNL z bilansem 1 zwycięstwa i 4 porażek, co jak się okazało szczęśliwie wystarczyło, by zostać rozstawionym jako czwarty klub w fazie pucharowej. Wszystko przez wykluczenie z rozgrywek Groningen Giants, którzy w końcówce rywalizacji grupowej mieli tak poważne problemy kadrowe, że musieli walkowerem oddać ostatni mecz sezonu zasadniczego z Amsterdam Crusaders. Teraz to właśnie „Krzyżowcy” ze stolicy będą rywalem „Sokołów” z Arnhem w półfinale belgijsko-holenderskich rozgrywek, który zostanie zaliczony jednocześnie do tabeli Eredivisie, gdzie klub Mariusza Grześki ma już pewny udział w play-offach. Starcie to zaplanowano na 5 czerwca. Ekipa z Amsterdamu będzie zdecydowanym faworytem tego pojedynku, tym bardziej, że Falcons przystąpią do niego poważnie osłabieni. Ich dwaj kluczowi zawodnicy przenieśli się bowiem do Niemiec. Rozgrywający Isaiah Trouwloon dołączył do Düsseldorf Panther i czekają go występy w German Football League, a defensywny liniowy Tyrese Owusu-Bediako przeszedł do Rhein Fire, którzy niebawem zadebiutują w ELF.
W niedzielę ponownie dumny z postawy koordynowanej przez siebie defensywy mógł być natomiast Wojciech Andrzejczak. Polski szkoleniowiec odpowiada za obronę w szwajcarskim drugoligowcu – Bienna Jets. „Odrzutowce” w ten weekend odniosły drugie zwycięstwo z rzędu, pokonując na wyjeździe Geneva Whoppers 25:18. Ekipie z Biel dało to awans na czwarte miejsce w tabeli Nationalligi B, a po zbliżającym się weekendzie Jets mogą być jeszcze wyżej. Aby to osiągnąć muszą pokonać u siebie trzecich w stawce Luzern Lions.